niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 5

Weszłam do garderoby i zastanawiałam się w co się ubrać. Postanowiłam założyć krótką, białą koszulkę bez rękawów do pępka, czarne, poszarpane szorty, takiego samego koloru rajstopy, czerwone lity i czarną, skórzaną kurtkę. W tym zestawie wyglądałam cudownie, ahh ta moja skromność. Szybko zabrałam małą, czarną torebkę z kokardką i wróciłam do pokoju. Zastałam tam Lysandra czytającego mój szkicownik. Wyrwałam mu go z rąk i odłożyłam w bezpieczne miejsce.
- ,, Nienawidzę kiedy ludzie mówią mi : Spróbuj o tym nie myśleć. Niesamowicie mnie to wkurwia, mam ochotę wtedy wbić im nóż w udo i spytać : Boli? Spróbuj o tym nie myśleć". Świetnie to opisałaś, musiałaś być wtedy na prawdę wściekła. Patricia, co się stało? - powiedział widząc moją twarz ogarniająca złość
- Napisałam to wtedy gdy odeszła najbliższa mi osoba, nie czytaj więcej tego, w tym jest więcej sensu niż myślisz i tak samo w reszcie! Następnym razem pożałujesz, nie dotyka się moich rzeczy! - wykrzyczałam nie mogąc się opanować. Lysander próbował mnie uspokoić lecz widocznie nie udawało mu się. - Chcesz skończyć jak Kastiel?
- Co mu zrobiłaś? - zapytał z nie ukrywając zdziwienia.
- Spytaj się go.
Następnie usiadłam przed toaletką i zaczęłam malować paznokcie na krwistą czerwień. Umalowałam się. Jechaliśmy już od jakiś kilku minut. Droga od nas była długa.
- Patricia, ja chciałem cię przeprosić teraz wiem, że nie powinienem - powiedział z nutką skruchy w głosie.
Teraz zaczęłam zastanawiać się nad moim wybuchem złości. Nie mogłam opanować emocji, w ten dzień każdy mnie pocieszał. Wszyscy robili to z grzeczności. Jedynie rodzice na prawdę załamali się jego śmiercią, ale już dwa tygodnie później znowu wyjechali. Ja powinnam przeprosić Lysa za moje krzyki. Pamiętam kiedy z Kastielem była taka sama sytuacja, ale z nim było o wiele gorzej i skończyło się w szpitalu. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Porozmawialiśmy o błahych rzeczach, o najbliższym koncercie, wymyśliliśmy, że tydzień po balu zabierzemy się paczką do pobliskiego aquaparku. Gdy dojechaliśmy na miejsce widać było, że impreza nie dawno się rozkręciła. Weszliśmy do domu bliźniaków, w progu poczuliśmy mocny zapach alkoholu. Zaraz potem podszedł do mnie mój brat.
- Cześć piękna, może się kiedyś umówimy? - zapytał
- Pojebało cię do reszty?
- Uuu zgrywasz niedostępną, lubię takie.
- Ale ja mam już chłopaka - powiedziałam rozumiejąc, że do wstawionego Kastiela nie dotrze wiadomość, że jesteśmy rodzeństwem.
- Nie wierzę, co może ten pedał co stoi za tobą? - zapytał z drwiącym uśmiechem.
- Tak, właśnie to on - złapałam Lysandra za rękę i dałam mu buziaka w policzek na co on się zarumienił.
Czerwonowłosy odszedł zrezygnowany a ja przeprosiłam Lysandra za całą tą sytuację.
- Sory, musiałam coś zrobić aby się odczepił.
- Nic nie szkodzi, Kastiel jest w swoim żywiole. Patrz teraz zarywa do Amber - powiedział wskazując na blondynkę uwieszoną na jego ramieniu.
- Nie zamierzam się dowiedzieć co zrobi Kastiel gdy obudzi się rano z Amber w łóżku.
- Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez ofiar.
Oboje się zaśmialiśmy i usiedliśmy na kanapie. Lysander poszedł po napoje a ja zostałam sama lecz nie na długo. Zaraz po tym dosiadł się Alexy.
- Widzę, że jednak przyszłaś.
- Tak się złożyło - uśmiechnęłam się lekko.
- Wiesz, musisz ze mną zatańczyć.
- A jeśli nie chcę?
- Idziesz dobrowolnie albo zmuszę cię siłą. - pokręciłam głową na znak, że się nie zgadzam. - Sama tego chciałaś - na jego twarzy pojawił się wielki banan po czym zaczął mnie łaskotać.
- Alexy, ja nie mam łaskotek.
- Alexy, co ty robisz!? Nie obmacuj Patricii! - krzyknął Armin.
- Ale ja ją tylko łaskocze, wiesz przecież iż ja nie gustuje w dziewczynach. Szczególnie w tych które nie mają łaskotek.
- Jak to nie ma? Musi mieć. Przytrzymaj ją, nie widzisz że chce ucieć.
Chłopacy zaczęli mnie łaskotać a ja nadal zostałam nieugięta. Nic a nic mnie nie łaskotało. Po chwili z tłumi bawiących się nastolatków wyłoniła się Rozalia.
- Alexy! Armin! Nie molestujcie jej! Ej, zaraz to przecież Patricia.
Chłopacy jak na rozkaz przestali. Następnie Rozalia zaprowadziła mnie na pogawędkę, a może raczej przesłuchanie.
- Ładnie dziś wyglądasz. Gdzie kupiłaś te spodenki? Muszę mieć identyczne! Masz trochę nie równą kreskę, następnym razem przyjdź do mnie to cię umaluję. Wybrałaś zły kolor cieniu do powiek powinnaś mocniej się malować. Myślę, że wtedy bardziej uwydatnisz swoje oczy.
- Wolę mieć ten makijaż, który mam na sobie niż ten twój tynk na twarzy.
- Zobacz ten różowy lakier z essie jest fantastyczny - mówiła dalej nie zrażona moją uwagą.
- Tak to bardzo ciekawe, ale niestety muszę odpuścić sobie tą jakże interesującą rozmowę.
- Nic nie szkodzi, później cię znajdę!
Uciekłam jak najdalej od Rozalii i znalazłam się w kuchni, która teraz pełniła funkcję barku. Nalałam sobie mojito i poszłam tańczyć na parkiecie. Tańczyłam w rytm muzyki, zaraz po tym przyłączył się do mnie Armin.
Razem wygłupialiśmy się przez kilka następnych piosenek, gdy nagle muzyka ucichła a mnie ktoś złapał za rękę i zaciągnął do tyłu. Zaprowadził mnie do pokoju obok. Tym kimś był Alexy.
- Kastiel chce wystąpić na scenie. - zaczął
- I jaki jest problem?
- Nie widzisz, że jest kompletni pijany?
- Skoro chce to niech idzie, czekaj tylko włączę aparat. Już możesz go wypuścić.
Kastiel wszedł na schody z lekko zażyganym mopem w ręku. Z głośników poleciała muzyka i Kastiel zaczął śpiewać.
- Yeeeaaaa! Wszystkie ręce w górę!!! Wlazł kotek na młotek !!
Kastiel śpiewał dalej a na końcu po prostu pocałował mopa. Był to długi, namiętny pocałunek. Zebrało mi się na wymiociny. Szybko pobiegłam do najbliższej łazienki i wyrzuciłam to z siebie. W trakcie mojego "wypróżniania się" Lysander przyszedł i potrzymał mi włosy. 


Dzisiejszy strój Patiricii




















  
Myślę, że rozdziały będę dodawać co tydzień w niedzielę ale ostrzegam, czasem mogą być nawet w poniedziałki. Ostatnio mam sporo nauki a czasu niewiele.
















2 komentarze: