niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 12


Dziewczyna przebywała w szpitalu od dłuższego czasu. Lysander troskliwie się nią opiekował, natomiast Kastiel coraz częściej znikał. Ku zdziwieniu Patricii czasem odwiedzała ją również Amber. Ale nie ta Amber, którą znała. Zmieniła się na lepsze. Szczerze mówiąc nawet się zaprzyjaźniły. Patricia powoli uczyła się codziennych czynności. Chodzenie, które na początku sprawiało jej dużo trudności teraz nie było żadnego problemu. Podobnie z mową.
Po trzech miesiącach nie miała zbyt dużych utrudnień. Wszystko dzięki jej przyjaciołom, którzy nie zostawili jej na lodzie. Patricia była szczęśliwa, gdyż Kastiel i Amber bardzo się polubili, można by rzec, iż nawet zbliżyli się do siebie. Cieszyła się również, ponieważ już niedługo zostaje ciocią. Ale jedna sprawa ciągle zaprzątała jej głowę. Mianowicie chodziło o Lysandra. Im więcej czasu spędzali razem, tym bardziej go lubiła. Nie mieli przed sobą sekretów. Gdy potrzebowała pomocy lub dobrej rady, zawsze mogła na niego liczyć. Tak, miała również innych przyjaciół, ale są pewne rzeczy, które nawet znajomym się boi powiedzieć. Ale z Lysem jest inaczej. To, co czuła ją przerażało. Nigdy nie zależało jej na... na nikim. No, oczywiście na rodzinie, na Kentinie, Alanie, Veronice czy na innych przyjaciołach, ale... to nie było prawdziwe uczucie. Z Lysandrem było inaczej.To było dziwne. Gdy go widziała, gdy nawet słyszała jego głos, jej serce zaczynało skakać, czuła uścisk w brzuchu. Przeraziła się. Amber tłumaczyła dziewczynie, że to co czuję to są objawy zakochania się. Białowłosa nie chciała psuć swojej relacji z Lysandrem. Jej rozmyślania dobiegły końca, gdy musiała przygotować się do szkoły.  Wybrała z garderoby czarną koszulkę, najzwyklejsze czarne yeansy, zieloną cienką kurtkę i czarne małe kolczyki. Szybko się odświeżyła i przebrała. Spakowała się i już była gotowa. Dziewczyna nie spostrzegła siedzącego na jej łóżku Lysandra.- Siedzę tu już od dłuższego czasu a ty nawet mnie nie zauważyłaś. - zagadał.- Cześć. - powiedziała siadając obok chłopaka, po czym westchnęła. - Daj mi spokój, nie jestem w humorze.- Przez szkołę, nie?- Nie tylko... Lys, co ty chcesz zrobić? - zapytała patrząc na na jego podejrzany uśmiech.- Lys... Przestań... Hahah... Dość... - Białowłosy zaczął łaskotać dziewczynę, dopóki do pokoju nie wszedł Kastiel.- Śniadanie już... Co wy robicie? Żeby mi się to więcej nie powtórzyło. - powiedział wymachując palcem i wyszedł.- Nie chce mi się iść do szkoły. - powiedziała leniwie przeciągając się.- Przecież nie musisz - spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.- Nie... Nie zrobisz tego... - mówiła powoli się cofając. Niestety powstrzymała ją w tym ściana i uścisk Lysandra.- A czemu nie? - zapytał biorąc dziewczynę na ręce.Dziewczyna choć z oporem zeszła na dół w ramionach Lysandra, gdzie czekało na nią śniadanie. Jadła co trochę żartując z Lysandrem. Po skończonym posiłku założyła swoje ulubione glany i wyszła do szkoły. Razem z Amber i Kastielem poszli do sali do języka angielskiego.- Czego nie ma naszego królisia? - zapytał Kastiel.- Ma kilka spraw do załatwienia. - odparłam.- Ty zawsze wiesz gdzie on jest, tam gdzie ty jesteś, tam on jest. - powiedział czerwonowłosy obrażonym tonem. - A o mnie to już zapomniałaś?- Nie chciałam wam przeszkadzać. - Białowłosa spojrzała znacząco na parę.- Pff.- No dobra zmieńmy już temat - powiedziała czerwona na całej twarzy Amber.W tej samej chwili wszyscy weszliśmy do klasy. Dziewczyna nie interesowała się lekcją, oglądała przez okno mecz. W pewnym momencie zdenerwowany nauczyciel już nie wytrzymał i zwrócił jej uwagę.- A może by tak panienka wyjęła podręcznik i zaczęła uważać?- Może, a może jednak nie. - odparła po angielsku.- Nie popisuj się tak. Do tablicy, przetłumacz te zdania.Patricia bez problemu wszystko przetłumaczyła, a na dodatek parę razy poprawiała nauczyciela.- Tym razem ci się upiekło. Wiem o żałobie w twojej rodzinie i bardzo ci współczuję ale zajmij się lekcją.Szybko wróciła na miejsce i zaczęła myśleć nad tym co powiedział jej nauczyciel. Żałoba. Może chodziło mu o Marcela? Ale to było rok temu. Przecież Kastiel by mi powiedział. Patricia zadręczała się takimi myślami na reszcie lekcji. Po szkole zaplanowała zrobić zakupy na kolację. Od razu weszła do byle jakiego spożywczego i zabrała się za szukanie potrzebnych jej produktów. Stała przy kasie, gdy zobaczyła gazetkę z dosyć ciekawym nagłówkiem. Dorzuciła ją do zakupów i zapłaciła. Po powrocie do domu postanowiła zajrzeć do gazety, która zakupiła. W sklepie nie zdążyła dobrze jej przeczytać. ,, Śmierć Vincent'ego Peter'a Night - byłego króla Anglii." - tak głosiła pierwsza strona. ,, 5 maja zmarł król Anglii. Członkowie rodziny królewskiej zachowują się jakby nigdy nic się nie wydarzyło, (...) - tak donoszą nasze źródła. Pozostaje pytanie: kto obejmie władzę? Mogłoby się wydawać, iż nie ma problemu, lecz potomek zmarłego króla nie jest okazem zdrowia. (...) "Dziewczyna nie dokończyła czytać artykułu. Zmarł jej najbliższy dziadek. Zawsze miał dla niej czas pomimo swoich obowiązków. Często wysłuchiwał jej narzekań na byle co.  Zezłoszczona szybko wyjęła dwie, małe podróżne torby i spakowała parę spodni, bluz i coś na drogę. Już miała wychodzić, gdy przeszkodzili jej w tym przyjaciele.- Co ty robisz? -  zapytał zdenerwowany w Kastiel.- Wyjeżdżam,  nie widać? - odparła wściekłe.- Dlaczego? - zapytał stojący  z boku Armin.- Wiedziałeś o wszystkim,  na pewno wiedziałeś -  powiedziała rzucając  mu gazetę.Wyszła przez drzwi  wejściowe,  lecz na zewnątrz poczuła  jak ktoś łapie ją za dłoń. Tym kimś okazał się Lysander.- Jadę  z Tobą.  -  powiedział.- Nie.- Nie zostawię  cię samej.- Nie.- I tak pojadę.- Ale ty jesteś  uparty.Po godzinie dotarli na lotnisko. Kupili bilety i weszli do samolotu. Nie było w nim zbyt wielu osób.  Zaledwie 7-8 osób. Zajęli wyznaczone miejsca i zaczęli rozmawiać, lecz po niespełna dziesięciu minutach podeszła do nich dziewczynka.- Lysiu! Wiesz jak za Tobą tęskniłam ?! - krzyczała  rzucając się na szyję Lysander.- Nina, co ty tutaj robisz? - odparł zdziwiony.- Widziałam jak wsiadasz tutaj więc też to zrobiłam.  A więc gdzie lecimy? -  gadają przejęta Nina.- Ona jest nienormalna.  -  powiedziała białowłosa.- Zamknij się! - krzyczała blondynka.Zdenerwowana Patricia założyła słuchawki włączyła piosenki zespołu Metallica. Po mniej więcej  pół godzinie Lysander zaczął szturchać ją w żebra.- Co chcesz?- Załóżmy,  że BARDZO lubię  pewną dziewczynę. Chciałem się  ciebie zapytać, jak poznać, iż na prawdę się w niej zakochałem?Patricie zamurowało. Tym sposobem konkretnie przekazał, iż podoba mu się Nina.









niedziela, 19 kwietnia 2015

Dzisiaj rozdziału nie będzie.

Jak widać po tytule rozdziału nie będzie.
Trochę napisałam, ale przeszkodziły mnie pewne sprawy.
Mam problemy z nauką, wszyscy którzy mają nie za dobre oceny z matematyki, łączmy się.
A do tego, aby nie było mało doszedł konflikt z moją byłą najlepszą przyjaciółką.
Myślę, że rozdział pojawi się za tydzień.



niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 11

-Patricia. Posłuchaj. Muszę ci coś powiedzieć, bo dłużej nie wytrzymam tego, co mnie od środka wyniszcza… – szepnął prawie niedosłyszalnie.
- Co…? Co ty wygadujesz!? – spytałam ze zdziwieniem.

- Chyba oszalałem, że to mówię, ale… no muszę… bo ja… naprawdę… Lubię cię.

Nic nie powiedziałam, bo gdybym miała coś odpowiedzieć na pewno byłby to głośny histeryczny śmiech.

-…nawet bardzo – dodał chłopak i oparłszy głowę o poduszkę, natychmiastowo zasnął.

Nie wiem dlaczego i po co, lecz zaczęłam uważnie wpatrywać się w jego uśpioną twarz.
Prawdopodobnie stałam się dla niego bliska…

Nagle wszystko się rozmyło. Sceneria się zmieniła. Zamiast widoku poobijanego Lysandra w łóżku szpitalnym siedziałam teraz na łące. Właściwie bujałam się na huśtawce zawieszonej na kwiecie wiśni. Nieopodal zbliżała się do mnie znajoma sylwetka. Gdy była na wyciągnięcie ręki znikła cicho szepcząc.
- Nie zamartwiaj się o mnie. Korzystaj z życia tak jak planowaliśmy razem, bowiem masz jeszcze na tym świecie ludzi, którzy obchodzą cię bardziej niż myślisz.
 

***
 
- To przez ciebie ona tutaj leży! - krzyknął.
- Ja wiem. Powinienem zahamować. - powiedział Kastiel ze skruchą. - Myślę, że powinieneś już pójść. Siedzisz tu od rana do wieczora. Na pewno jesteś zmęczony.
- Wydaje ci się.
- Człowieku spójrz na siebie! Wyglądasz jak trup! Kiedy ostatnio coś jadłeś, a może czy ty wogóle coś jadłeś!? - krzyczał zdenerwowany nie zważając na innych pacjentów.
Oboje wyszliśmy na korytarz.
- Nie twoja sprawa. Ona może się już nie obudzić! Nie mam czasu myślę o jedzeniu! - odparł ze złością.
- Jesteś nie normalny. Też się o nią martwię. Nie wiesz jak to jest, gdy przez ciebie twoja siostra może zginąć. - powiedziałem starannie ukrywając smutek.
Przez drzwi szybko wybiegła pielęgniarka, która lekko potrąciła Kastiela. - Kur...
- Opanuj się, przecież nic ci się
nie stało -  powiedział Lys.
Następnie do sali wszedł lekarz opiekujący się Patricią. Zaniepokojeni weszliśmy do sali.
- Doktorze, pacjentka się już wybudziła. - lekarz skinął głową, po czym skierował się do Kastiela.
- Wybudzony uczy się rozpoznawać smaki, zapachy, trzymać głowę, zmieniać pozycję z jednego boku na drugi, myć, ubierać, siadać, wstawać, korzystać z toalety. Wszystko jest dla niego nowe, nieznane. - na chwilę przerwał  aby Kas mógł sobie wszystko przetrawić. - Większość osób po śpiączce zapomina o przeszłości lecz są takie osoby, które pamiętają. Jeśli była uzdolniona, umiejętność w której się specjalizowała może zginąć. Ćwiczenia pomogą jej odzyskać. Nie powinna się przemęczać, żadnych sportów oprócz ćwiczeń które zalecę.
- Jak bardzo duże jest ryzyko utraty pamięci? - zapytał Lysander
- Śpiączka zależy urazu. Uraz naszej pacjentki był poważny, jak sami widzieliście. Utrata pamięci też jest czynnikiem urazu. Jak mówiłem ryzyko jest bardzo duże. - odparł doktor. - Może porozmawiamy w gabinecie, dobrze? - Kastiel zgodził się.
Załamany białowłosy usiadł na taborecie obok łóżka dziewczyny. Patricia ciągle patrzyła w sufit. Złapał ją za dłoń. Nic. Siedział przy niej w ciszy, dopóki się lekko nie poruszyła.
- Pamiętasz mnie?  Pamiętasz nasze spacery? Naszą bitwe na śnieżki? - Lysander zaciekle próbował. Oczy mu się zaszkliły. - Ja tego nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę tych cudownych chwil spędzonych razem...
- Proszę Pana, powinien Pan już iść. Pani Patricia potrzebuje odpoczynku. - przerwała mu pielęgniarka, po czym wyszła.
- Ja muszę już iść.
Zrozpaczony chłopak złożył delikatny pocałunek na policzku dziewczyny. Iskierka nadziei powoli gasła w jego sercu. Wstawał już z krzesła gdy poczuł lekki uścisk białowłosej na jego nadgarstku.
- Pamiętam wszystko -  Mówiła powoli. Wyglądało tak, jakby wypowiedzenie każdego słowa kosztowało ją dużo pracy.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 10

Obudziłam się dosyć wcześnie. Poszłam pod prysznic, a następnie ubrałam się i pomalowałam. Rozmyślałam nad naszym ostatnim balem. Może Lys na prawdę nie chciał tego powiedzieć. Z jednej strony jest zła na niego ale z drugiej chciałabym być blisko niego. Mam wrażenie jakbym chciała mu się podobać. Niee, przecież ja sobie tylko to wmawiam. Nie wiadomo jakim sposobem od paru miesięcy od kiedy chodzę do Słodkiego Amorisu, gdy go widziałam moje serce po raz pierwszy w życiu mocniej zabiło. Lecz przy nim nie pokazywałam, że traktuje go inaczej niż przedtem. Często starałam się o nim nie myśleć. Ale często bywało tak, że mimo moich starań wszystko wychodziło na opak. Przecież i tak na pewno nie przeszło by mu przez głowę pomysł chodzenia z kimś takim jak ja. Z głupią, uciążliwą, leniwą jędzą. Ale...  nie, ostatnio często miewam takie myśli. Pamiętam wczorajszy wieczór. Razem z Lysandrem, Veronicą i Mariolką poszliśmy na pobliskie lodowisko. Umiem dobrze biegać, jeździć konno, uprawiać parkour, potrafię uprawiać snowboard, jeździć na nartach, na rolkach również, całkiem dobrze pływam, ale jazdy na łyżwach nie potrafię. Tym bardziej przerażał mnie zakład Kastiela i Veronici. Założyli się, iż zejdę już po pięciu minutach. Wszyscy razem weszliśmy na lód. Najpierw jeździłam trzymając się bandany. Jednak za niedługo Kastiel i Lysander wyciągnęli mnie na środek. Mieli już mnie zostawić, gdy złapałam Lysandra za rękę.
- Nie zostawiaj mnie. - powiedziałam smutnym tonem.
- Nigdy cię nie zostawię. - Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Jeździliśmy razem trzymając się za ręce. Ani ja ani on najwidoczniej nie chcieliśmy puścić. Dałabym wszystko, aby ta chwila się nigdy nie skończyła. Kas i Ver nie zwracali już na nas uwagi, oboje gonili się po lodowisko zabierając sobie nawzajem czapki.
- Ok. Myślę, że sobie już poradzisz. Musisz złapać równowagę...
- Ale złap mnie jeśli się przewrócę. - przerwałam Lysandrowi.
- Oczywiście. Będę jechał przodem.
- Umiesz jeździć tyłem? Ehh no ok.
Spokojnie ruszyłam na przód. Rzeczywiście całkiem dobrze mi teraz szło. Ale w pewnym momencie Lys potknął się o czerwoną czapkę. Oczywiście nie miałam jak wyhamować i runęłam prosto na niego.  Nasze twarze znów były blisko siebie. Zaledwie kilka milimetry. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Powoli zaczynaliśmy pokonywać drogę. Ale niestety szybko zeszłam z niego gdy usłyszałam nad sobą głos Kastiela.
- Widzę, że nie marnowaliście czasu. - powiedział Kastiel podnosząc znacząco jedną brew.
- Ty się lepiej martw o swoje dziecko. - powiedziałam rumieniąc się.



 Dzisiaj mieliśmy się wybrać na basen. Spakowałam kostium i ręcznik i wybrałam się w kierunku chłopaków. Niestety Veronica nie mogła dołączyć się, ponieważ zachorowała. Po niecałej godzinie spędzonej w bardzo sympatycznej atmosferze dotarliśmy na miejsce. Poszłam się przebrać a gdy wróciłam do chłopców ujrzałam jak się kłócą.
- Mówiłem ci, że nie nauczysz się pływać z samouczków w internecie. - mówił spokojnie Lysander.
- A skąd miałem to wiedzieć? - warknął Kastiel.
- Przecież mówiłem ci!
- Na prawdę? Myślałem, że znowu zapomniałeś.
- Ej, a może nauczymy go pływać? - dyskretnie puściłam oczko Lysandrowi.
- A wiesz, że to wcale nie taki zły pomysł? - zgodził się Lysander.
- Ale... Niech wam będzie. - odezwał się Kastiel. Razem podeszliśmy do basenu.
Oboje położyliśmy ręce na ramionach Kastiela.
- Dasz sobie radę. - odezwał się Lys.
- Dokładnie. - pokrzepiająco poklepałam go po plecach. - Teraz. - Drugą część zdania powiedziałam szeptem, aby tylko Lysander usłyszał.
Natychmiast oboje zepchnęliśmy Kastiela do wody. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Nie potrwało to jednak długo, gdyż Lysander też mnie chciał wrzucić, lecz w ostatniej chwili złapałam go za nadgarstek i poleciał wraz ze mną. Spędziliśmy tak trzy godziny.  Uczyliśmy Kastiela pływać, nabijaliśmy się z niego, gdy próbował zaimponować blondynce siadzącej na leżaku, razem z Lysem podtapialiśmy się, robiliśmy wyścigi. Ogólnie świetnie się bawiliśmy. Teraz siedzieliśmy w samochodzie. Ja i Lys byliśmy zajęci rozmową, a Kastiel kierował nadąsany.
- To kiedy kolejna lekcja pływania? - zapytałam.
- Jak ma być taka jak dziś to może od razu lepiej mnie utopić. - warknął Kas.
- Jutro jedziemy na zakupy do centrum. - Lysander próbował zmienić temat.
- Niby po co? - Kastiel zaczął się uspokajać.
- Wiesz, patrząc na twój ubiór można by wywnioskować, iż w szafie masz same dresy. - powiedziałam.
- Ale przecież mam tamte kurtki, spodnie i te resztę.
- Tak, Alexy robił przegląd twojej szafy...
- Ten idiota już zmysły postradał...
- Ty nie masz gorzej. Mi tak samo grzebał, dobrze iż przyszłam w dobrym momencie, bo zabierał się już za twoją bieliznę... - nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam ostry ból w okolicach czoła. Potem już widziałam czarne plamy a w następnej straciłam świadomość.