niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 4 cz. 2

Dotarłam do mojego celu. Byłam już w parku. Odwróciłam  się i zobaczyłam krzyczącego Louisa.
- Było nieźle, ale wciąż nie jestem przekonany!
Uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie. Ujrzałam na ławce znajomą mi osobę. Podbiegłam, skoczyłam na oparcie ławki i usiadłam. Przestraszyłam tym siedzącego obok Lysandra piszącego w swoim notatniku.
- Cześć - odezwał się.
- Hej, czego tutaj siedzisz? 
- Nie mam ochoty rozmawiać.
- Ejj czemu? - wzięłam go za podbródek aby popatrzył w moje oczy. - Czemu jesteś smutny?
- Ale ja nie jestem smutny...  Ojj już nie patrz tak na mnie, przejdziemy się gdzieś?-  wyznał Lysander widząc nieugięty wzrok Patricii.
- Pod jednym warunkiem,masz się uśmiechnąć - dla zachęty uśmiechnęłam się lekko a on to odwzajemnił.
 Postanowiliśmy się wybrać na spacer, po mimo późnej pory świetnie nam się rozmawiało. Noc była bardzo chłodna.
- Do naszego koncertu jeszcze dwa tygodnie, wiesz co możemy zagrać? Mamy mieć najmniej 4 piosenki ale z racji tego, że są walentynki musimy zagrać romantyczne piosenki.
- Wiesz, mam kilka tekstów których nie użyłam w Evanescence, może nadałyby się?
- Byłoby świetnie! Mam też pomysł aby potem zagrać kilka naszych piosenek, zgadzasz się?
- Oczywiście, ale może napiszemy jakiś nowy tekst te stare są już oklepane. Dawno nie napisałeś nowej piosenki.
 - Skąd wiesz?
- Kastiel lubi sobie ponarzekać. Może ci pomóc?
- W porządku, może pójdziemy do ciebie? Przejrzę teksty które zaproponowałaś.
Przytaknęłam mu i zawróciliśmy do mojego domu. Szliśmy rozmawiając o pomysłach na nową piosenkę. Dom nie był zbyt daleko więc po kilku minutach dotarliśmy. Otworzyłam drzwi za pomocą klucza i weszłam do pokoju. Podreptałam na górę do swojego pokoju i otworzyłam szufladę białej komody. Wewnątrz leżały różnego koloru kostki do gry, w stertach papierów znajdowały się różne papiery. Zawierały teksty piosenek, pomysły, scenografia, trasa koncertowa naszego zespołu. Znalazłam duży czarny segregator, posiadał twardą okładkę na której widniały moje inicjały. Miałam w nim mnóstwo rzeczy. Był jak mój pamiętnik, zawierał teksty piosenek, zawsze na następnej stronie był rysunek który inspirował mnie do napisania,moje własne myśli, poszczególne dni które opisywałam zawierały moje emocje, słowa, nowe techniki parkour'u. Wyjęłam z niego trzy teksty. Podałam Lysandrowi i odłożyłam zeszyt na łóżko na którym usiedliśmy. Czekałam na opinię Lysa, uważnie obserwowałam jego twarz z której nic nie wyczytałam. Dałam mu trzy teksty, Bring Me To Life, What Could Have Been Love, i Love Me Like A Bird Dog.
- Są dobre, na pewno zgadzasz się abyśmy użyli tych tekstów?
- No oczywiście. 
- A właśnie zapomniałem, chciałem ciebie dzisiaj zabrać na imprezę u Armina i Alexego, jest 21.30 na pewno się jeszcze nie skończyła. - powiedział uśmiechając się lekko.



wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 4 cz.1

Dzisiaj wreszcie odpocznę. Już dziś piątek. Postanowiłam przyłączyć się do grupy Kentina. Lekcje kończyłam o czternastej a zaraz po szkole miałam udać się pod wskazany adres przez Kentina. Jak zawsze wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam się. Dziś miałam na sobie niebieską koszulę, czarne rurki, rękawiczki i beżowe krótkie kozaki z ćwiekami. Szybko zjadłam śniadanie i w pośpiechu poszłam do szkoły. Na lekcjach czas okropnie się dłużył. Na trzeciej lekcji Kastiel podał mi liścik.

Miałabyś czas wybrać się dzisiaj do kina?
Lysander


Odpisałam mu, że niestety nie mam czasu. Podałam list przez Kastiela i wróciłam do bazgrania po zeszycie. Lekcje się skończyły a ja ruszyłam do Kentina. Gdy wychodziłam z dziedzińca dogonił mnie Lysander.
- Dlaczego nie chcesz iść ze mną? - zapytał
- To nie jest tak, że nie chcę po prostu dzisiaj nie mogę. Może kiedy indziej.
Pożegnałam się z Lysem a on sprawiał wrażenie takiego... smutnego.

Stałam tuż przed budynkiem. Zapukałam do drzwi. W progu ujrzałam znajomą osobę. Była to Veronica. Zaprosiła mnie do środka.
- Co ty tutaj robisz?
- Chciałam dołączyć do grupy Kentina.
- A tak, Kentin mówił coś o tobie.
- Komu?
- No członkom, powiedział że może dołączysz. Opowiedział im jaką masz technikę. Wszyscy byli zadowoleni. A powiedzieć ci coś jeszcze? - zapytała
- Mów
- Jeden z chłopaków, ma na imię Alan i on pytał o ciebie. Chyba mu się spodobałaś. Wiesz jakie byłoby to cudowne? Ty i on. Myślę, że pasujecie do siebie...
- Ver! Stój! Nawet go nie widziałam ani on mnie...
- Ale jak go zobaczysz to mówię ci zakochasz się w nim. Tak jak w bajkach. - powiedziała rozmarzonym głosem.
W tym momencie do pokoju wszedł Kentin. Przywitałam się z nim i oświadczyłam, że dołączam.
- To świetnie. Chodź zaprowadzenia cię do reszty. - chwycił moją rękę i zaciągnął do swojego pokoju.
 

W środku trzy osoby. Kentin przedstawił mi wszystkich. Najpierw Louisa, jest to brat Kentina. Jest brunetem ale ma rozjaśnioną grzywkę, którą układa na bok. Louis raczej nie był zadowolony moim dołączeniem. Następny był Alan. Był brunetem.  Kiedy weszłam na jego ustach pojawił się szeroki banan, więc podejrzewam, że o nim mówiła Veronica. Był on jej bratem i mają jeszcze jedną siostrę - Sylwię. Tak jak oni ćwiczyła parkour. Była brunetką o cudownych niebieskich oczach. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Kentina.
- Patricia może pokażesz na co cię stać? - powiedział chłodno Louis.
- Ok, gdzie mam zacząć i skończyć?
- Z tego dachu i skończysz w parku. Potem możesz już iść do domu. - odpowiedział wskazując na sąsiedni budynek.
- Ale to kawał drogi! - powiedział Alan.
- To co? Idziemy? - powiedział Louis.
Przytaknęłam i wszyscy wyszliśmy na dwór. Wspięłam się na dach domu i zrobiłam rozgrzewkę.
Po chwili skoczyłam na następny budynek.Kocham miasto wieczorem. Te latarnie, które same mnie prowadzą do kolejnych miejsc, czasem można usłyszeć auto, które nagle przyspiesza. Najpiękniejszy odgłos jednak to ten, który wydaje moja podeszwa podczas lądowania, wybicia się. Gdy barierka się trzęsie gdy za nią łapię. Na wielu instrumentach potrafię grać. Każdy inny… beton, piasek, marmur, ziemia. Tworzę własną muzykę, która codziennie inaczej brzmi, a jednak jest to moją stale ulubioną. Każdy raz kiedy skaczę po dachach, ludzie skupiają na nas uwagę. Ludzie twierdzą, że jesteśmy zwykłymi chuliganami ale dla innych jesteśmy pewnego rodzaju idolami. Kocham te latarnie świecące wzdłuż drogi, kocham miasto nocą. Wtedy to co robię staje się piękniejsze, wieczorny, chłodny wiatr we włosach zawsze relaksująco działa na mnie.
Dotarłam do mojego celu...


Dzisiejszy strój i makijaż Patricii


































Przepraszam, że nie dodałam całego rozdziału. Obiecałam wam, że dodam dzisiaj cały rozdział ale niestety przez naukę nie mogłam napisać. Myślę, że następny rozdział pojawi się gdzieś pomiędzy niedzielą a poniedziałkiem. :)

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 3

Gdy wstałam Lysandra już nie było. Muszę przyznać, że wczoraj było całkiem hmmm.... no nie
wiem, miło? Nie coś więcej niż miło ale nie jestem w stanie tego opisać. Nie narzucał się ze swoją propozycją, ale zamiast tego pocieszył mnie, polubiłam Lysandra jeszcze bardziej niż wcześniej. Ale dosyć tych rozmyślań. Pora się ubrać. Wykąpałam się, umalowałam i nałożyłam na siebie czarną bluzę z nadrukiem, białe legginsy z czarnymi wzorami i czarne sneakersy z złotymi elementami. Zeszłam na dół i usłyszałam, że Lys woła mnie abym wyszła na dwór. Nie byłam głodna więc szybko ubrałam szarą czapkę, biały szaliki i beżowy płaszczyk. Wyszłam na dwór. Dzisiejszego dnia śnieg był wszędzie, na każdej gałązce i kamieniu tkwił biały puch. Lysander czekał przed moim domem klaszcząc na mnie żebym się pospieszyła. Roześmiałam się patrząc na jego włosy, na których osiadały małe diamenciki lodu, po czym wzięłam garść śniegu i ulepiłam z niego coś, co w moim zamiarze miało wyglądać jak kulka. Cisnęłam w Lysandra śnieżynką, która chybiła trafiła w pień. Zaczęliśmy się nawzajem obrzucać śnieżnymi pociskami, co niewątpliwie nie posłużyło moim włosom.
- Lyys! Proszę przestań! Nie mam humoru - powiedziałam
- No ale... pobaw się trochę ze mną - powiedział robiąc oczy kota ze shreka
Znowu zaczęła się wojna na śnieżynki i poczułam, że mam prawdziwego przyjaciela! Po kwadransie oboje opadliśmy na śnieg i tuż koło siebie zrobiliśmy dwa „anioły”. Efekt był oszałamiający. Zapamiętam ten dzień do końca życia, jeden z tych lepszych dni.Dwoje nastolatków, którzy stoją w samym środku anioła odbitego na śniegu i uparcie wpatrują się w siebie, jakby to im wystarczyło. Bez żadnych słów, bez żadnych gestów… tylko ten przenikliwy wzrok w zupełności wystarczył, aby wejrzeć w duszę drugiego człowieka. Za plecami ulepiłam średniej wielkości kulkę i wytarłam ją we włosy Lysandra.
- Ok., wycofuję się, ale jutro chcę cię tu widzieć o tej samej porze! – powiedział oficjalnie, a ja przytaknęłam.- Rewanż?
- Jasne! Nie wybaczę ci tego – zza kołnierza płaszcza wyjął moją niedoszłą śnieżynką.
- Chodź – wziął mnie pod ramię.
Chodź, pójdziemy na gorącą czekoladę – wziął mnie pod ramię.
* Lysander*

Siedzieliśmy w kawiarni. Patricia poszła złożyć zamówienie a ja rozmyślałem nad słowami Kastiela. Był pewny, że zakochałem się w niej. Bo co mogłoby się mu w niej spodobać?! – Wielkie czarne oczy, ciemne długie włosy, zgrabna sylwetka, onieśmielający uśmiech odsłaniający rządki białych zębów, twardy ale również czasem miły charakter. No nie podoba mi się.Jest dla mnie przyjaciółką i tak zostanie.
- Lysander? Halo? Jesteś tam? - powiedziała wymachując mi ręką przed oczami.
- Hmm... A tak jestem, jestem.
- W porządku. Przemyślałam waszą propozycję i postanowiłam dołączyć do was.
- Ale jeśli nie chcesz to nie.
- Lys, powinnam przestać żyć przeszłością.
- Nie wiesz jak bardzo się cieszę. - powiedziałem, byłem na prawdę szczęśliwy, że postanowiła dołączyć.
- Kiedy jest najbliższy koncert?
- Za dwa tygodnie, na balu.
- W Walentynki? Jest bal?
- No tak, nie wiedziałaś?
- Niestety, a teraz przez was muszę na niego iść, no cóż będę musiała pójść sama.
- Na pewno ktoś cię zaprosi.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę ale w końcu musieliśmy wrócić do domu. Nie powiem, że był to fajny dzień ponieważ był to najlepszy dzień w moim życiu.



Dzisiejszy strój Patricii















Następny rozdział pojawi się w poniedziałek lub wtorek :P

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 2

Mieszkam już tu od dwóch tygodni. Wstałam, załatwiłam potrzeby, wzięłam gorący prysznic i zaczęłam się malować. Ubrałam się w czarne, skórzane legginsy, sweter z motywem flagi USA, czarne lity z ćwiekami na słupku oraz ciemną torebkę i oczywiście rękawiczki. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał Lysander z zaczerwienionym noskiem. Wyglądał tak słodko. Eeej o czym ja myślę? Popatrzył na mnie zawiedzionym,rozczarowanym a zarówno wściekłym wzrokiem.
- Ja do Kastiela - powiedział.
Wszedł do mieszkania, zdjął buty i zniknął za korytarzem. Postanowiłam zrobić śniadanie dla wszystkich. Przygotowałam jajecznicę. Zaraz po tym chłopcy przyszli. Zabrali swoje porcje i włączyli telewizję. Poszłam w ich ślady.
- Lysander dlaczego gdy przyszedłeś popatrzyłeś się na mnie wzrokiem pełnym rozczarowania?- zapytałam
-Wydaje ci się - odpowiedział lekko się uśmiechając.
- A tak na prawdę gdy Cię zobaczył w moim domu pomyślał ,że się z tobą przespałem.- wypalił Kastiel- Auć czego mnie bijesz?
Ale przecież my mamy takie same nazwiska - powiedziałam próbując powstrzymać śmiech.
-Ojj dobra zapomnijcie o tym - powiedział Lysander.

Po skończonym śniadaniu poszliśmy do szkoły. W czasie tych dwóch tygodni poznałam w szkole kilka nowych osób. Rudowłosą Iris i fioletowłosą Violettę. Ogólnie dziewczyny były fajne ale zdecydowanie nie dla mnie. Gadały wyłącznie o ciuchach, kosmetykach o chłopakach. Wydawały się być puste no może oprócz Violetty, która prawie wcale się nie odzywała. Poznałam również bordowowłosą Veronicę. Niestety nie chodzi ze mną do klasy ale jest z mojego wieku. Dosłownie wpadłyśmy na siebie na przerwie. Poznałyśmy się bliżej. Dowiedziałam się, że mamy takie samo hobby. Ćwiczyła parkour. Miała brata i siostrę którzy byli w organizacji Kentina. Ona nie należała do niej, powiedziała mi, że nie chce mieć żadnych warunków. Woli być wolna niż walczyć w bitwach o miejscówkę. Nie gadałyśmy o tym jaką sukienkę ostatnio kupiliśmy czy o jakimkolwiek chłopaku. Rozmawialiśmy o nas. Poznałam również czarnowłosego Armina i niebieskowłosego Alexego.Dobrze mi się z nimi rozmawiało, chociaż Armin denerwował swojego brata ciągłym graniem na konsoli, na czas rozmowy pauzował grę. Skończyłam lekcje i zaczęłam szukać Kastiela. Wychodziłam z szkoły gdy mignęła mi przed oczyma czerwona czupryna. Pobiegłam do niego. Kastiel zaprosił mnie na próbę swojego zespołu. Oczywiście się zgodziłam.
*****

Chłopcy pięknie grali.Alexy na perkusji, Kastiel na gitarze a Lysander śpiewał. Byliśmy u nas w domu na próbie. Chłopaki zostają na noc. Postanowiłam zrobić kolację. Wyjęłam składniki na naleśniki i zabrałam się za gotowanie. Gdy skończyłam chłopcy zwabieni pysznym zapachem zabrali po kilka naleśników. Przenieśli się do salonu i zaczęli dyskutować na temat zespołu. Dołączyłam do nich, włożyłam słuchawki i włączyłam album Gerarda Way'a. Zamknęłam oczy i słuchałam muzyki. Po kilku minutach poczułam na sobie wzrok. Przymrużając oczy zauważyłam jak Lys co chwilę na mnie zerka. Słodkie... Poczułam jak ktoś ściąga moje słuchawki. Tym kimś był Kastiel.
- Patricia, mam to znaczy mamy do ciebie prośbę. - powiedział niepewnie
- O co ci chodzi?
- No bo widzisz... potrzebujemy wokalu... - zaczął Lysander
- No to od czego ty jesteś?
- A czy wygląda ci on na kobietę? - burknął Kastiel
- Nie, nie ma mowy! Nie zgadzam się! Nie będę śpiewać z wami! Poza tym to ja nie umiem.- powiedziałam zdenerwowana.
- A co z Evanescence? Zespół który miał ogromną szansę na sukces? Przecież byłaś w nim wokalistką - wtrącił się Alexy
- Musiałeś im powiedzieć? Nie chcę do tego wracać, dobra? - zwróciłam się do Kastiela.

Pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dałam upust łzom. Załamałam się gdy mój brat umarł. W dniu mojego pierwszego koncertu tuż po nim został zepchnięty z dachu. Skakaliśmy wtedy po dachach budynków, Marcel oddalił się trochę ode mnie. Gdy go dogoniłam widziałam jak został zepchnięty. Widziałam sprawcę, dobrze go znałam. Był to chłopak którego wyrzuciliśmy z zespołu. Z zemsty zabił Marcela. Przez ten wypadek już nie wróciłam do śpiewu. Załamałam się, nie mogłam zostać dłużej w Anglii, codziennie śniło mi się śmierć Marcela, dlatego wyjechałam. Do pokoju wszedł ktoś. Poczułam jak ten ktoś rozłożył się obok mnie na łóżku. Położył rękę na moich plecach. Przytuliłam się do niego. Tym kimś okazał się być Lysander. Nie powinnam się przytulać do obcych ludzi ale w sumie Lysander nie był taki obcy, był moim przyjacielem. Teraz potrzebowałam czyjejś bliskości.
- Patricio nie gniewaj się, jeśli nie chcesz być w zespole nie musisz. Znajdziemy kogoś innego. Myśleliśmy, że się zgodzisz. Nie wiem dlaczego nie chcesz dołączyć ale widzę jak na to zareagowałaś. Przepraszam cię. - powiedział Lysander.
- Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina, że Kastiel opowiedział wam o Evanescence. Ale nie wracajmy już do tego, proszę. A nad waszą propozycją jeszcze się zastanowię - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, poznaliśmy się lepiej. Poczułam jakbyśmy się znali od dawna. Rozmawiało mi się z nim bardzo przyjemnie. Nim się już zorientowałam była już prawie północ. Przegadaliśmy prawie trzy godziny, a dla mnie to było zaledwie kilka minut. Lecz w końcu oboje odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.

Dzisiejszy strój i makijaż Patricii



poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 1

Zaczynam życie od nowa. Nowy dom, nowe otoczenie, nowe wszystko. Zmieniłam kompletnie wygląd po śmierci brata ale nadal ćwiczę parkour.Moje białe włosy - tak cierpię na albinizm- przefarbowałam na krwisto czerwony, brwi i rzęsy zawsze farbowałam henną.Kiedyś ubierałam się jak wzorowa uczennica którą z resztą byłam jak mieszkałam w Anglii.Wtedy mój wizerunek psuło
moje hobby- parkour.Teraz zdecydowanie wyglądam inaczej - czerwona koszula w kratę i czarne poszarpane spodnie, na dłoniach zawsze czarne, skórzane rękawiczki bez palców. To jest mój codzienny wygląd.Mój charakter zmienił się tak jak i reszta z grzecznej dziewczynki w jej kompletne przeciwieństwo. Stałam się bez uczuciową jędzą. Z rodzeństwa został mi już tylko jeden braciszek ma na imię... nie powiem z resztą nie długo się dowiecie. Przyjaciół nie mam.W żadnej szkole ich nie miałam.Oczywiście chodzi mi o prawdziwych przyjaciół. Codziennie  otaczali mnie fałszywi ludzie, którzy zawsze żądają czegoś w zamian.A jak coś im nie wychodzi to zwalają  na ciebie winę, albo czepiają się twojej nogi jak pies.

Jestem teraz pod bramą szkoły ,, Słodki Amoris". Wielki, różowy trzypiętrowy budynek. Ohydztwo. Przed oczami przebiegł mi szary szczur lecz nie zwróciłam na niego większej uwagi. Nagle usłyszałam krzyk starej baby.
- Łap go! Już biegnij za moim słodkim pieskiem!
 - Nie masz prawa mi rozkazywać.Mam ci tego szczura łapać co nawet psa nie przypomina? Ty byś mi nawet  butów czyścić nie mogła.- odpowiedziałam spokojnie.
- Ty gówniarzu! Nie myśl nawet że będziesz uczęszczać do tej szkoły!- krzyczała wściekła
- Po pierwsze nie ,, gówniarzu'' ale Patricia Elisabeth Night , a zachowanie w stosunku do mnie na pewno nie spodoba się moim rodzicom.
- Ohh przepraszam panno Night, bardzo proszę aby panna nic nie powiedziała rodzicom.-
powiedziała zdezorientowana faktem iż rozmawia z córką państwa Night które zapewnia środki finansowe i ogólnie zbudowali tą budę. - Mam nadzieję ,że to się więcej nie powtórzy bo następnym razem nie będę taka miła, jasne?
- Tak, tak oczywiście panno Night. Zaprowadzę pannę do pokoju gospodarzy.
Zaprowadziła mnie przez biały korytarz z niebieskimi szafkami do pokoju gospodarzy. Znałam doskonale plan szkoły więc bez problemu bym go znalazła ale z z powodu mej osoby, głupie byłoby ze strony dyrektorki  nie zrobienie czegoś tak oczywistego. Weszłam do szarego pomieszczenia.
- Panno Night to jest Nathaniel, główny przewodniczący.- blondyn o złotych oczach wyraźnie był zdezorientowany tym, że dyrektorka mówi na mnie panna
- Mam nadzieję ,że nasza szkoła ci się spodoba.- Sztucznie. Jak zawsze  gdy dowiedzą się o rodzicach. No prawda mają sporo kasy bo mają całkiem dobre stanowiska ale to nie powód  aby tak było zawsze. To że wywodzimy się od królewskiej rodziny nie znaczy , że ma być wszystko takie ustawione.
Ale no tak zapomniałam właśnie to znaczy. 

- No więc Patricio to jest twój plan lekcji i numer i kod do twojej szafki.- powiedział blondyn uśmiechając się.
- Nathaniel! Panna Night nie Patricia.Okaż trochę przyzwoitości! - powiedziała kładąc nacisk na słowo panna.

Dyrektorka wyszła z klasy a ja zaraz po niej.Spojrzałam na plan.
 1.Język Angielski - sala 54
2.Język Angielski - sala 54
3.Język Angielski - sala 54
4. Wychowanie Fizyczne
5. Język Polski - sala 8
6.Godzina Wychowawcza
7.Historia - sala 32
Wyszłam na dziedziniec i zauważyłam czerwonowłosego chłopaka rozmawiającego z wytapetowaną blondyną.Szybko podbiegłam do nich i rzuciłam się na szyję czerwonowłosego.
- Kastuś!! - krzyknęłam wyraźnie denerwując blondynę.
- Spierdalaj stąd suko i nie waż się na niego mówić Kastuś! Tylko ja tak mogę - powiedziała
-Amber to moja dziewczyna, Patricia.- powiedział do niej. - Ale przecież ja ciebie
 kocham. Przecież nie masz dziewczyny , stałej- łza spłynęła jej po policzku , posłała mi spojrzenie pełne nienawiści i uciekła w stronę azjatki i chinki.
- Nie wiedziałam , że jesteśmy w związku. - Musiałem coś wymyślić siostrzyczko - powiedział targając mi włosy - W życiu bym cię nie poznał, teraz wyglądasz o niebo lepiej. Wcześniej byłaś kopią Srajtaniela.
 - To jak mnie poznałeś?
- No wiesz nikt obcy nie darłby się Kastuś i nie rzucał się na mnie.
- No wiesz może jakaś z twoich fanek. Wiem , że masz zespół.
- No racja każda na mnie leci ,widać przecież jaki jestem przystojny.
- A ja jaka?
- No teraz to wyładniałaś ale założę się , że głupia tak samo jak wcześniej.

Za karę wskoczyłam mu na plecy i kazałam zawieźć pod sale.Oczywiście byliśmy w tej samej. Po drodze skupialiśmy uwagę wielu osób. A co ich to kurwa obchodzi? Braciszek nie może wziąć mnie na ba rana? Dotarliśmy pod klasę. Podszedł do nas ładny biało włosy chłopak o pięknych dwu kolorowych oczach.
- Cześć , jestem Lysander, kolega Kastiela- powiedział nieśmiało
- Ja jestem Patricia. - odpowiedziałam.
Chłopak wyglądał na tajemniczego. Jest w zespole Kastiela jakbym mogła nie wiedzieć skoro zawsze gdy do mnie przyjeżdżał trąbił o tym na wszystkie strony. Prawdę mówiąc nawet polubiłam go, nie chodzi mi nawet o wygląd, chociaż również posiada śnieżne, białe włosy. Szybko stwierdziłam , że można mu zaufać głównie po tym iż Kastiel przyjaźni się z nim. Ma mało przyjaciół ale prawdziwych i akceptują go takiego jaki jest.
- Ej! Oboje macie tą chorobę... Hmmm.... Już wiem alpinizm - wystrzelił Kastiel
- Ej to ruski gej! - powiedziałam po czym Lysander wybuchnął śmiechem.
- A jesteś pewny że nie albinizm?  - powiedział białowłosy, a Kastiel prychnął. 

- Taka ładna i jednocześnie zabawna... Czy ja to powiedziałem na głos! ?
-Wyglądasz jak burak! No nie czerwień się tak, wiem że jestem śliczna.

Lysander nic nie powiedział tylko oparł się o ścianę i osunął.Chyba źle postąpiłam mówiąc o tym. No czasem wypadałoby zamknąć ryj. No cóż olać to. Przysiadłam się obok Lysandra i wymieniłam się z nim numerami. Pogadaliśmy o błahych sprawach, między innymi o muzyce. Dowiedziałam się, że gustuje w muzyce rockowej. Zadzwonił dzwonek na lekcje i weszliśmy do klasy. Nauczyciel wywołał mnie na koniec klasy i przedstawił. Usiadłam na wolnym miejscu obok Kastiela. Nie wyciągałam książek ponieważ to co oni przerabiali ja już umiałam. Spoglądał przez okno rozmyślając o moim życiu. Wpadłam na pomysł aby wrócić do poprzedniego koloru. Za dużo łączy mnie z Kastielem.
 Postanowiłam również jak na razie trochę czasu poświęcić na parkour. Z moich rozmyślań obudził mnie dźwięk telefonu informującego o wiadomości. Od nieznanego numeru :
 Hej! Nie znamy się ale chcę Cię poznać a do przerwy nie wytrzymam.

Pisałyśmy już tak z kilkanaście minut. Dowiedziałam, że nazywa się Rozalia. Siedziała w ławce z Lysandrem. Pisała o ciuchach, kosmetykach i innych bzdurach. Nie dawała mi spokoju tekstami typu ,, Dlaczego siedzisz z Kastielem? ",, Kastiel zwykle się wkurza gdy ktoś zajmuje mu ławkę, łączy was coś?" Kastiel zirytowany jej pytaniami wyrwał mi telefon i odpisał, że jesteśmy parą i włączył
 sobie grę. Obserwowałam zachowanie Rozy, zdziwiła się moją wiadomością, to było widoczne a zaraz potem zaczęła coś szeptać białowłosemu na ucho. Zaczęłam zastanawiać się skąd ma mój numer. Z tego grona miał go tylko Kastiel i Lysander. No i wszystko jasne. Zadzwonił dzwonek na przerwę, wyrwałam braciszkowi mój telefon i weszłam na dach budynku szkoły. Zrobiłam rozgrzewkę. Skoczyłam na pobliskie drzewo i pobiegłam przed siebie. Przypomniała mi się śmierć brata. Nadal nie potrafię zapomnieć. Wszystko co złe przelatywało mi przed oczami. Nerwowo biegłam. Było to dobre, ponieważ mniej się męczyłam na pokonywaniu przeszkód, a zarazem niebezpieczne, bo mniej się koncentrowałam na nich. Wiele mi opowiadał o filozofii Parkouru do której doszedł po paru latach uprawiania go. Na ogół pokrywała się ona z moją. Milczał tylko na temat wolności. Gdy ja o niej opowiadałam, on siedział cicho i potakiwał tylko. Biegnę cicho i płynnie, by nie skupić niczyjej uwagi. Mój brat powiedział kiedyś, że szczyt płynności to wylądować przed muchą, która Cię nie poczuję i pozostanie obok Ciebie. Pomimo tego, że to abstrakcja, to jednak miało to coś w sobie. Nie szukałam much, lecz murków. W Anglii był opuszczony zamek. Czasem sobie tam biegałam. To coś innego niż zwykła cegła, bądź murek stworzony przez jakiegoś PRLowca. Kochałam wolność jak każdy z nas. Wiele razy myślałam nad przyłączeniem się do jakiejś grupy. Byłam w jednej razem z Marcelem- moim zmarłym bratem. W sumie mogę i sama biegać. Z jednej strony czułam się dumna z tego, że zostałam zauważona wraz z moimi umiejętnościami. Z drugiej zaś, czułam się jak uwięziony ptak, który był w wielkiej klatce. Tak wielkiej, że nie było widać jej końca, ale była to klatka. Byłam uwięziony psychicznie. Teraz zauważyłam jego. Podążał za mną. Przebiegł murek robiąc speeda i znikł za dachem budynku. Postanowiłam złapać go. Od razu poczułam, że to nietuzinkowy człowiek. Dynamizm, który wypływał z niego podczas przeskoku był tak wielki, jak swoboda z którą pokonał murek. Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Zatrzymałam się po bardzo precyzyjnym skoku. Dobiegł do mnie Ale szybko wspięłam się po drzewie rosnącym niedaleko centrum handlowego. Szybko
złapałam się rynny i wskoczyłam na dach. Stanęłam aby z nim porozmawiać. Zdyszany nieznajomy przedstawił się. Był to Kentin Collins. Opowiedział mi o swojej organizacji i zaproponował mi bycie jej członkiem. Zgodziłam się pod warunkiem że dadzą mi trochę luzu. Niestety w tamtej grupie zawsze
mieliśmy się stawiać punktualnie i bezzwłocznie. Pożegnałam się z nim i chciałam iść do domu gdy uświadomiłam że nie wiem gdzie mieszkam. Wysłałam SMS Kastielowi z pytaniem o adres. Kazał mi czekać w parku przy fontannie. Po dziesięciu minutach przyszedł.
- Jak się urwałeś w środku lekcji?
 - Powiedziałem nauczycielowi że moja siostra nie wie gdzie mieszka. Nie wiem co pomyślał nauczyciel ale na pewno nic dobrego. Łap klucze a ja  idę do klubu. Wrócę późno!






niedziela, 8 lutego 2015

Bohaterowie

Patricia Elisabeth Night -

Ma 18 lat.Pochodzi z Polski lecz całe swoje życie spędziła w Anglii. Pochodzi z królewskiej rodziny. Przed przeprowadzką była całkiem otwarta,miła. Była najlepszą uczennicą. Nie miała przyjaciół w poprzedniej szkole, ponieważ ludzie uważali ją za dziwną przez jej chorobę - albinizm. Po śmierci brata który zmarł w wypadku, przeprowadziła się do Polski .Zmieniła w sobie wszystko. 




  Lysander Wright -
 Ma 18 lat. Tajemniczy i małomówny , ale troszczy się o innych , a w szczególności o Patricię. Lubi styl wiktoriański , co widać po jego ubiorze. Gra w zespole z bratem Patrici i Alexym.



Kastiel David Night -
Ma 18 lat. Ma kilkoro przyjaciół wobec których zachowuje się przyjaźnie.Pali papierosy. Lubi grać na gitarze, ma psa - Demona. Ma siostrę Patricię z którą choć nie widział się przez długi czas  
nadal mają dobre relacje wobec siebie.

  Armin Steven -

 Ma 18 lat. Jest najlepszym przyjacielem Patricii i Kastiela. Uwielbia grać w gry.


Alexy Steven-
Ma 18 lat. Najlepszy przyjaciel Patricii i Kastiela. Jest gejem. Ma brata Armina.
Często z Patiricią chodzi na zakupy.
 

Kentin Collins-
Ma 18 lat. Kapitan grupy w której jest Patricia. Przystony brunet.Ma dziewczynę- Sylwię. Najlepszy przyjaciel Patricii.


Louis Lightwood-
Ma 17 lat.Ma brata Kentina. Tak jak Patricia ćwiczy parkour i jest w 
grupie swojego brata. Stosunki między Patricią i Louisem są neutralne.

 Alan Adornetto-
Ma 17 lat. Ma 2 siostry - Sylwię i Veronicę. Czuje coś do Patricii. Również ćwiczy parkour.
Sylwia Adornetto -
Ma 19 lat. Ma chłopaka Kentina.Z Patricią są koleżankami. Tak jak
jej brat,siostra i chłopak ćwiczy parkour.

 Veronica Adornetto -
 Ma 18 lat. Chodzi do tego samego liceum co Patricia ale chodzi do klasy C. Najbliższa przyjaciółka to Patricia. Jest marzycielką i romantyczką. Ćwiczy parkour,ale nie jest w grupie Kentina tak jak jej
rodzeństwo. Woli być wolna bez żadnych ograniczeń.











Nowy blog! Informacje :P

Cześć :D
Mam nadzieję , że spodoba wam się mój blog.Zakładam takiego bloga pierwszy raz.
Będę pisała tutaj opowiadanie o Słodkim Flircie.
Rozdział pojawi się w poniedziałek, ponieważ muszę jeszcze dokończyć ostatnie poprawki. 
Spróbuję jeszcze dzisiaj dodać bohaterów.