wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 4 cz.1

Dzisiaj wreszcie odpocznę. Już dziś piątek. Postanowiłam przyłączyć się do grupy Kentina. Lekcje kończyłam o czternastej a zaraz po szkole miałam udać się pod wskazany adres przez Kentina. Jak zawsze wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam się. Dziś miałam na sobie niebieską koszulę, czarne rurki, rękawiczki i beżowe krótkie kozaki z ćwiekami. Szybko zjadłam śniadanie i w pośpiechu poszłam do szkoły. Na lekcjach czas okropnie się dłużył. Na trzeciej lekcji Kastiel podał mi liścik.

Miałabyś czas wybrać się dzisiaj do kina?
Lysander


Odpisałam mu, że niestety nie mam czasu. Podałam list przez Kastiela i wróciłam do bazgrania po zeszycie. Lekcje się skończyły a ja ruszyłam do Kentina. Gdy wychodziłam z dziedzińca dogonił mnie Lysander.
- Dlaczego nie chcesz iść ze mną? - zapytał
- To nie jest tak, że nie chcę po prostu dzisiaj nie mogę. Może kiedy indziej.
Pożegnałam się z Lysem a on sprawiał wrażenie takiego... smutnego.

Stałam tuż przed budynkiem. Zapukałam do drzwi. W progu ujrzałam znajomą osobę. Była to Veronica. Zaprosiła mnie do środka.
- Co ty tutaj robisz?
- Chciałam dołączyć do grupy Kentina.
- A tak, Kentin mówił coś o tobie.
- Komu?
- No członkom, powiedział że może dołączysz. Opowiedział im jaką masz technikę. Wszyscy byli zadowoleni. A powiedzieć ci coś jeszcze? - zapytała
- Mów
- Jeden z chłopaków, ma na imię Alan i on pytał o ciebie. Chyba mu się spodobałaś. Wiesz jakie byłoby to cudowne? Ty i on. Myślę, że pasujecie do siebie...
- Ver! Stój! Nawet go nie widziałam ani on mnie...
- Ale jak go zobaczysz to mówię ci zakochasz się w nim. Tak jak w bajkach. - powiedziała rozmarzonym głosem.
W tym momencie do pokoju wszedł Kentin. Przywitałam się z nim i oświadczyłam, że dołączam.
- To świetnie. Chodź zaprowadzenia cię do reszty. - chwycił moją rękę i zaciągnął do swojego pokoju.
 

W środku trzy osoby. Kentin przedstawił mi wszystkich. Najpierw Louisa, jest to brat Kentina. Jest brunetem ale ma rozjaśnioną grzywkę, którą układa na bok. Louis raczej nie był zadowolony moim dołączeniem. Następny był Alan. Był brunetem.  Kiedy weszłam na jego ustach pojawił się szeroki banan, więc podejrzewam, że o nim mówiła Veronica. Był on jej bratem i mają jeszcze jedną siostrę - Sylwię. Tak jak oni ćwiczyła parkour. Była brunetką o cudownych niebieskich oczach. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Kentina.
- Patricia może pokażesz na co cię stać? - powiedział chłodno Louis.
- Ok, gdzie mam zacząć i skończyć?
- Z tego dachu i skończysz w parku. Potem możesz już iść do domu. - odpowiedział wskazując na sąsiedni budynek.
- Ale to kawał drogi! - powiedział Alan.
- To co? Idziemy? - powiedział Louis.
Przytaknęłam i wszyscy wyszliśmy na dwór. Wspięłam się na dach domu i zrobiłam rozgrzewkę.
Po chwili skoczyłam na następny budynek.Kocham miasto wieczorem. Te latarnie, które same mnie prowadzą do kolejnych miejsc, czasem można usłyszeć auto, które nagle przyspiesza. Najpiękniejszy odgłos jednak to ten, który wydaje moja podeszwa podczas lądowania, wybicia się. Gdy barierka się trzęsie gdy za nią łapię. Na wielu instrumentach potrafię grać. Każdy inny… beton, piasek, marmur, ziemia. Tworzę własną muzykę, która codziennie inaczej brzmi, a jednak jest to moją stale ulubioną. Każdy raz kiedy skaczę po dachach, ludzie skupiają na nas uwagę. Ludzie twierdzą, że jesteśmy zwykłymi chuliganami ale dla innych jesteśmy pewnego rodzaju idolami. Kocham te latarnie świecące wzdłuż drogi, kocham miasto nocą. Wtedy to co robię staje się piękniejsze, wieczorny, chłodny wiatr we włosach zawsze relaksująco działa na mnie.
Dotarłam do mojego celu...


Dzisiejszy strój i makijaż Patricii


































Przepraszam, że nie dodałam całego rozdziału. Obiecałam wam, że dodam dzisiaj cały rozdział ale niestety przez naukę nie mogłam napisać. Myślę, że następny rozdział pojawi się gdzieś pomiędzy niedzielą a poniedziałkiem. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz