czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 2

Mieszkam już tu od dwóch tygodni. Wstałam, załatwiłam potrzeby, wzięłam gorący prysznic i zaczęłam się malować. Ubrałam się w czarne, skórzane legginsy, sweter z motywem flagi USA, czarne lity z ćwiekami na słupku oraz ciemną torebkę i oczywiście rękawiczki. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał Lysander z zaczerwienionym noskiem. Wyglądał tak słodko. Eeej o czym ja myślę? Popatrzył na mnie zawiedzionym,rozczarowanym a zarówno wściekłym wzrokiem.
- Ja do Kastiela - powiedział.
Wszedł do mieszkania, zdjął buty i zniknął za korytarzem. Postanowiłam zrobić śniadanie dla wszystkich. Przygotowałam jajecznicę. Zaraz po tym chłopcy przyszli. Zabrali swoje porcje i włączyli telewizję. Poszłam w ich ślady.
- Lysander dlaczego gdy przyszedłeś popatrzyłeś się na mnie wzrokiem pełnym rozczarowania?- zapytałam
-Wydaje ci się - odpowiedział lekko się uśmiechając.
- A tak na prawdę gdy Cię zobaczył w moim domu pomyślał ,że się z tobą przespałem.- wypalił Kastiel- Auć czego mnie bijesz?
Ale przecież my mamy takie same nazwiska - powiedziałam próbując powstrzymać śmiech.
-Ojj dobra zapomnijcie o tym - powiedział Lysander.

Po skończonym śniadaniu poszliśmy do szkoły. W czasie tych dwóch tygodni poznałam w szkole kilka nowych osób. Rudowłosą Iris i fioletowłosą Violettę. Ogólnie dziewczyny były fajne ale zdecydowanie nie dla mnie. Gadały wyłącznie o ciuchach, kosmetykach o chłopakach. Wydawały się być puste no może oprócz Violetty, która prawie wcale się nie odzywała. Poznałam również bordowowłosą Veronicę. Niestety nie chodzi ze mną do klasy ale jest z mojego wieku. Dosłownie wpadłyśmy na siebie na przerwie. Poznałyśmy się bliżej. Dowiedziałam się, że mamy takie samo hobby. Ćwiczyła parkour. Miała brata i siostrę którzy byli w organizacji Kentina. Ona nie należała do niej, powiedziała mi, że nie chce mieć żadnych warunków. Woli być wolna niż walczyć w bitwach o miejscówkę. Nie gadałyśmy o tym jaką sukienkę ostatnio kupiliśmy czy o jakimkolwiek chłopaku. Rozmawialiśmy o nas. Poznałam również czarnowłosego Armina i niebieskowłosego Alexego.Dobrze mi się z nimi rozmawiało, chociaż Armin denerwował swojego brata ciągłym graniem na konsoli, na czas rozmowy pauzował grę. Skończyłam lekcje i zaczęłam szukać Kastiela. Wychodziłam z szkoły gdy mignęła mi przed oczyma czerwona czupryna. Pobiegłam do niego. Kastiel zaprosił mnie na próbę swojego zespołu. Oczywiście się zgodziłam.
*****

Chłopcy pięknie grali.Alexy na perkusji, Kastiel na gitarze a Lysander śpiewał. Byliśmy u nas w domu na próbie. Chłopaki zostają na noc. Postanowiłam zrobić kolację. Wyjęłam składniki na naleśniki i zabrałam się za gotowanie. Gdy skończyłam chłopcy zwabieni pysznym zapachem zabrali po kilka naleśników. Przenieśli się do salonu i zaczęli dyskutować na temat zespołu. Dołączyłam do nich, włożyłam słuchawki i włączyłam album Gerarda Way'a. Zamknęłam oczy i słuchałam muzyki. Po kilku minutach poczułam na sobie wzrok. Przymrużając oczy zauważyłam jak Lys co chwilę na mnie zerka. Słodkie... Poczułam jak ktoś ściąga moje słuchawki. Tym kimś był Kastiel.
- Patricia, mam to znaczy mamy do ciebie prośbę. - powiedział niepewnie
- O co ci chodzi?
- No bo widzisz... potrzebujemy wokalu... - zaczął Lysander
- No to od czego ty jesteś?
- A czy wygląda ci on na kobietę? - burknął Kastiel
- Nie, nie ma mowy! Nie zgadzam się! Nie będę śpiewać z wami! Poza tym to ja nie umiem.- powiedziałam zdenerwowana.
- A co z Evanescence? Zespół który miał ogromną szansę na sukces? Przecież byłaś w nim wokalistką - wtrącił się Alexy
- Musiałeś im powiedzieć? Nie chcę do tego wracać, dobra? - zwróciłam się do Kastiela.

Pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dałam upust łzom. Załamałam się gdy mój brat umarł. W dniu mojego pierwszego koncertu tuż po nim został zepchnięty z dachu. Skakaliśmy wtedy po dachach budynków, Marcel oddalił się trochę ode mnie. Gdy go dogoniłam widziałam jak został zepchnięty. Widziałam sprawcę, dobrze go znałam. Był to chłopak którego wyrzuciliśmy z zespołu. Z zemsty zabił Marcela. Przez ten wypadek już nie wróciłam do śpiewu. Załamałam się, nie mogłam zostać dłużej w Anglii, codziennie śniło mi się śmierć Marcela, dlatego wyjechałam. Do pokoju wszedł ktoś. Poczułam jak ten ktoś rozłożył się obok mnie na łóżku. Położył rękę na moich plecach. Przytuliłam się do niego. Tym kimś okazał się być Lysander. Nie powinnam się przytulać do obcych ludzi ale w sumie Lysander nie był taki obcy, był moim przyjacielem. Teraz potrzebowałam czyjejś bliskości.
- Patricio nie gniewaj się, jeśli nie chcesz być w zespole nie musisz. Znajdziemy kogoś innego. Myśleliśmy, że się zgodzisz. Nie wiem dlaczego nie chcesz dołączyć ale widzę jak na to zareagowałaś. Przepraszam cię. - powiedział Lysander.
- Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina, że Kastiel opowiedział wam o Evanescence. Ale nie wracajmy już do tego, proszę. A nad waszą propozycją jeszcze się zastanowię - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, poznaliśmy się lepiej. Poczułam jakbyśmy się znali od dawna. Rozmawiało mi się z nim bardzo przyjemnie. Nim się już zorientowałam była już prawie północ. Przegadaliśmy prawie trzy godziny, a dla mnie to było zaledwie kilka minut. Lecz w końcu oboje odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.

Dzisiejszy strój i makijaż Patricii



1 komentarz:

  1. Jest! Wreszcie next :D. Podoba mi się fabuła :), dobrze przemyślana. Życzę weny.
    ~Emily

    OdpowiedzUsuń