poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 1

Zaczynam życie od nowa. Nowy dom, nowe otoczenie, nowe wszystko. Zmieniłam kompletnie wygląd po śmierci brata ale nadal ćwiczę parkour.Moje białe włosy - tak cierpię na albinizm- przefarbowałam na krwisto czerwony, brwi i rzęsy zawsze farbowałam henną.Kiedyś ubierałam się jak wzorowa uczennica którą z resztą byłam jak mieszkałam w Anglii.Wtedy mój wizerunek psuło
moje hobby- parkour.Teraz zdecydowanie wyglądam inaczej - czerwona koszula w kratę i czarne poszarpane spodnie, na dłoniach zawsze czarne, skórzane rękawiczki bez palców. To jest mój codzienny wygląd.Mój charakter zmienił się tak jak i reszta z grzecznej dziewczynki w jej kompletne przeciwieństwo. Stałam się bez uczuciową jędzą. Z rodzeństwa został mi już tylko jeden braciszek ma na imię... nie powiem z resztą nie długo się dowiecie. Przyjaciół nie mam.W żadnej szkole ich nie miałam.Oczywiście chodzi mi o prawdziwych przyjaciół. Codziennie  otaczali mnie fałszywi ludzie, którzy zawsze żądają czegoś w zamian.A jak coś im nie wychodzi to zwalają  na ciebie winę, albo czepiają się twojej nogi jak pies.

Jestem teraz pod bramą szkoły ,, Słodki Amoris". Wielki, różowy trzypiętrowy budynek. Ohydztwo. Przed oczami przebiegł mi szary szczur lecz nie zwróciłam na niego większej uwagi. Nagle usłyszałam krzyk starej baby.
- Łap go! Już biegnij za moim słodkim pieskiem!
 - Nie masz prawa mi rozkazywać.Mam ci tego szczura łapać co nawet psa nie przypomina? Ty byś mi nawet  butów czyścić nie mogła.- odpowiedziałam spokojnie.
- Ty gówniarzu! Nie myśl nawet że będziesz uczęszczać do tej szkoły!- krzyczała wściekła
- Po pierwsze nie ,, gówniarzu'' ale Patricia Elisabeth Night , a zachowanie w stosunku do mnie na pewno nie spodoba się moim rodzicom.
- Ohh przepraszam panno Night, bardzo proszę aby panna nic nie powiedziała rodzicom.-
powiedziała zdezorientowana faktem iż rozmawia z córką państwa Night które zapewnia środki finansowe i ogólnie zbudowali tą budę. - Mam nadzieję ,że to się więcej nie powtórzy bo następnym razem nie będę taka miła, jasne?
- Tak, tak oczywiście panno Night. Zaprowadzę pannę do pokoju gospodarzy.
Zaprowadziła mnie przez biały korytarz z niebieskimi szafkami do pokoju gospodarzy. Znałam doskonale plan szkoły więc bez problemu bym go znalazła ale z z powodu mej osoby, głupie byłoby ze strony dyrektorki  nie zrobienie czegoś tak oczywistego. Weszłam do szarego pomieszczenia.
- Panno Night to jest Nathaniel, główny przewodniczący.- blondyn o złotych oczach wyraźnie był zdezorientowany tym, że dyrektorka mówi na mnie panna
- Mam nadzieję ,że nasza szkoła ci się spodoba.- Sztucznie. Jak zawsze  gdy dowiedzą się o rodzicach. No prawda mają sporo kasy bo mają całkiem dobre stanowiska ale to nie powód  aby tak było zawsze. To że wywodzimy się od królewskiej rodziny nie znaczy , że ma być wszystko takie ustawione.
Ale no tak zapomniałam właśnie to znaczy. 

- No więc Patricio to jest twój plan lekcji i numer i kod do twojej szafki.- powiedział blondyn uśmiechając się.
- Nathaniel! Panna Night nie Patricia.Okaż trochę przyzwoitości! - powiedziała kładąc nacisk na słowo panna.

Dyrektorka wyszła z klasy a ja zaraz po niej.Spojrzałam na plan.
 1.Język Angielski - sala 54
2.Język Angielski - sala 54
3.Język Angielski - sala 54
4. Wychowanie Fizyczne
5. Język Polski - sala 8
6.Godzina Wychowawcza
7.Historia - sala 32
Wyszłam na dziedziniec i zauważyłam czerwonowłosego chłopaka rozmawiającego z wytapetowaną blondyną.Szybko podbiegłam do nich i rzuciłam się na szyję czerwonowłosego.
- Kastuś!! - krzyknęłam wyraźnie denerwując blondynę.
- Spierdalaj stąd suko i nie waż się na niego mówić Kastuś! Tylko ja tak mogę - powiedziała
-Amber to moja dziewczyna, Patricia.- powiedział do niej. - Ale przecież ja ciebie
 kocham. Przecież nie masz dziewczyny , stałej- łza spłynęła jej po policzku , posłała mi spojrzenie pełne nienawiści i uciekła w stronę azjatki i chinki.
- Nie wiedziałam , że jesteśmy w związku. - Musiałem coś wymyślić siostrzyczko - powiedział targając mi włosy - W życiu bym cię nie poznał, teraz wyglądasz o niebo lepiej. Wcześniej byłaś kopią Srajtaniela.
 - To jak mnie poznałeś?
- No wiesz nikt obcy nie darłby się Kastuś i nie rzucał się na mnie.
- No wiesz może jakaś z twoich fanek. Wiem , że masz zespół.
- No racja każda na mnie leci ,widać przecież jaki jestem przystojny.
- A ja jaka?
- No teraz to wyładniałaś ale założę się , że głupia tak samo jak wcześniej.

Za karę wskoczyłam mu na plecy i kazałam zawieźć pod sale.Oczywiście byliśmy w tej samej. Po drodze skupialiśmy uwagę wielu osób. A co ich to kurwa obchodzi? Braciszek nie może wziąć mnie na ba rana? Dotarliśmy pod klasę. Podszedł do nas ładny biało włosy chłopak o pięknych dwu kolorowych oczach.
- Cześć , jestem Lysander, kolega Kastiela- powiedział nieśmiało
- Ja jestem Patricia. - odpowiedziałam.
Chłopak wyglądał na tajemniczego. Jest w zespole Kastiela jakbym mogła nie wiedzieć skoro zawsze gdy do mnie przyjeżdżał trąbił o tym na wszystkie strony. Prawdę mówiąc nawet polubiłam go, nie chodzi mi nawet o wygląd, chociaż również posiada śnieżne, białe włosy. Szybko stwierdziłam , że można mu zaufać głównie po tym iż Kastiel przyjaźni się z nim. Ma mało przyjaciół ale prawdziwych i akceptują go takiego jaki jest.
- Ej! Oboje macie tą chorobę... Hmmm.... Już wiem alpinizm - wystrzelił Kastiel
- Ej to ruski gej! - powiedziałam po czym Lysander wybuchnął śmiechem.
- A jesteś pewny że nie albinizm?  - powiedział białowłosy, a Kastiel prychnął. 

- Taka ładna i jednocześnie zabawna... Czy ja to powiedziałem na głos! ?
-Wyglądasz jak burak! No nie czerwień się tak, wiem że jestem śliczna.

Lysander nic nie powiedział tylko oparł się o ścianę i osunął.Chyba źle postąpiłam mówiąc o tym. No czasem wypadałoby zamknąć ryj. No cóż olać to. Przysiadłam się obok Lysandra i wymieniłam się z nim numerami. Pogadaliśmy o błahych sprawach, między innymi o muzyce. Dowiedziałam się, że gustuje w muzyce rockowej. Zadzwonił dzwonek na lekcje i weszliśmy do klasy. Nauczyciel wywołał mnie na koniec klasy i przedstawił. Usiadłam na wolnym miejscu obok Kastiela. Nie wyciągałam książek ponieważ to co oni przerabiali ja już umiałam. Spoglądał przez okno rozmyślając o moim życiu. Wpadłam na pomysł aby wrócić do poprzedniego koloru. Za dużo łączy mnie z Kastielem.
 Postanowiłam również jak na razie trochę czasu poświęcić na parkour. Z moich rozmyślań obudził mnie dźwięk telefonu informującego o wiadomości. Od nieznanego numeru :
 Hej! Nie znamy się ale chcę Cię poznać a do przerwy nie wytrzymam.

Pisałyśmy już tak z kilkanaście minut. Dowiedziałam, że nazywa się Rozalia. Siedziała w ławce z Lysandrem. Pisała o ciuchach, kosmetykach i innych bzdurach. Nie dawała mi spokoju tekstami typu ,, Dlaczego siedzisz z Kastielem? ",, Kastiel zwykle się wkurza gdy ktoś zajmuje mu ławkę, łączy was coś?" Kastiel zirytowany jej pytaniami wyrwał mi telefon i odpisał, że jesteśmy parą i włączył
 sobie grę. Obserwowałam zachowanie Rozy, zdziwiła się moją wiadomością, to było widoczne a zaraz potem zaczęła coś szeptać białowłosemu na ucho. Zaczęłam zastanawiać się skąd ma mój numer. Z tego grona miał go tylko Kastiel i Lysander. No i wszystko jasne. Zadzwonił dzwonek na przerwę, wyrwałam braciszkowi mój telefon i weszłam na dach budynku szkoły. Zrobiłam rozgrzewkę. Skoczyłam na pobliskie drzewo i pobiegłam przed siebie. Przypomniała mi się śmierć brata. Nadal nie potrafię zapomnieć. Wszystko co złe przelatywało mi przed oczami. Nerwowo biegłam. Było to dobre, ponieważ mniej się męczyłam na pokonywaniu przeszkód, a zarazem niebezpieczne, bo mniej się koncentrowałam na nich. Wiele mi opowiadał o filozofii Parkouru do której doszedł po paru latach uprawiania go. Na ogół pokrywała się ona z moją. Milczał tylko na temat wolności. Gdy ja o niej opowiadałam, on siedział cicho i potakiwał tylko. Biegnę cicho i płynnie, by nie skupić niczyjej uwagi. Mój brat powiedział kiedyś, że szczyt płynności to wylądować przed muchą, która Cię nie poczuję i pozostanie obok Ciebie. Pomimo tego, że to abstrakcja, to jednak miało to coś w sobie. Nie szukałam much, lecz murków. W Anglii był opuszczony zamek. Czasem sobie tam biegałam. To coś innego niż zwykła cegła, bądź murek stworzony przez jakiegoś PRLowca. Kochałam wolność jak każdy z nas. Wiele razy myślałam nad przyłączeniem się do jakiejś grupy. Byłam w jednej razem z Marcelem- moim zmarłym bratem. W sumie mogę i sama biegać. Z jednej strony czułam się dumna z tego, że zostałam zauważona wraz z moimi umiejętnościami. Z drugiej zaś, czułam się jak uwięziony ptak, który był w wielkiej klatce. Tak wielkiej, że nie było widać jej końca, ale była to klatka. Byłam uwięziony psychicznie. Teraz zauważyłam jego. Podążał za mną. Przebiegł murek robiąc speeda i znikł za dachem budynku. Postanowiłam złapać go. Od razu poczułam, że to nietuzinkowy człowiek. Dynamizm, który wypływał z niego podczas przeskoku był tak wielki, jak swoboda z którą pokonał murek. Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Zatrzymałam się po bardzo precyzyjnym skoku. Dobiegł do mnie Ale szybko wspięłam się po drzewie rosnącym niedaleko centrum handlowego. Szybko
złapałam się rynny i wskoczyłam na dach. Stanęłam aby z nim porozmawiać. Zdyszany nieznajomy przedstawił się. Był to Kentin Collins. Opowiedział mi o swojej organizacji i zaproponował mi bycie jej członkiem. Zgodziłam się pod warunkiem że dadzą mi trochę luzu. Niestety w tamtej grupie zawsze
mieliśmy się stawiać punktualnie i bezzwłocznie. Pożegnałam się z nim i chciałam iść do domu gdy uświadomiłam że nie wiem gdzie mieszkam. Wysłałam SMS Kastielowi z pytaniem o adres. Kazał mi czekać w parku przy fontannie. Po dziesięciu minutach przyszedł.
- Jak się urwałeś w środku lekcji?
 - Powiedziałem nauczycielowi że moja siostra nie wie gdzie mieszka. Nie wiem co pomyślał nauczyciel ale na pewno nic dobrego. Łap klucze a ja  idę do klubu. Wrócę późno!






1 komentarz:

  1. Powiedziałem że moja siostra nie wie gdzie mieszka...
    LoL haha xD Ten teks mnie rozwalił.

    OdpowiedzUsuń