Na miejscu zastałyśmy zabieganego Alexa. Pokazał mi gdzie
mam zostawić moje rzeczy. Razem z Veronicą przeszliśmy do sali
biologicznej, którą teraz mieliśmy do dyspozycji. W środku siedzieli już
Lysander i Kastiel. Przywitałam się i poprosiłam Veronicę aby upięła mi
włosy. Zabrała się za to i po chwili miałam całkiem ładnego koka, z
przodu wystawały poszczególne pasma włosów. Całość przewiązała czerwoną
bandanką. Pogadaliśmy chwilę, ale zaraz potem wyszliśmy na scenę. Sala
była całkiem ładnie wystrojona. Na ścianach zostały powieszone girlandy z
sercami, w niektórych miejscach w wysokich wazonach stały róże w
barwach czerwieni i różu, natomiast na stole umieszczonym w
kącie,wypełnionym przekąskami, znajdowały się szklane wazony z
tulipanami. Z środka sufitu do rogów rozciągały się fioletowo-różowe
materiały zasłaniające cały sufit. Na parkiet było całkiem dużo miejsca.
Zebrało się już całkiem dużo ludzi ubranych w różnokolorowe stroje.
Scena nie była ustrojona, jedynie na instrumentach było widać
gdzieniegdzie serduszka.
- To już przesada! - powiedzieliśmy prawie równocześnie z Kastielem.
- Ej, bo Roza będzie zawiedziona. - powiedział Lysander, któremu też nie przypadły do gustu ozdoby.
- Nie wiem jak wy, ale ja wyrzucam to. - powiedziałam. Chłopcy zaraz poszli w moje ślady.
- Idę się napić zaraz wrócę.
- Czekaj, pójdę z tobą. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Przeszliśmy przez tłum. Gdy nagle usłyszałam donośny głos.
- Royal Blood! - zaraz potem można było usłyszeć szepty.
Kilka osób do mnie podeszło i chciało mnie poznać, autograf
lub po prostu się przywitało. Zdezorientowana jeszcze usłyszałam jak
Lysander do nich mówi.
- Możecie ją zostawić? To jest ta sama Patricia! - po sali rozeszły się pomruki zdziwienia.
- Wielkie dzięki Lysander! - powiedziałam głosem ociekającym jadem i sarkazmem.
Szybko wybiegłam z sali, znalazłam się w najbliższej
łazience. Osunęłam się i ukryłam twarz w dłoniach. Rodzice nie wiedzieli
o tym, że gram, nie wiedzieli że byłam w zespole. Nie dowiedzieli się
nawet gdy było głośno o mnie i zespole. Ale to nie był największy
problem. Teraz to wszystko się rozniesie i będzie każdy o tym wiedział.
Być może trafi nawet do gazet. Nie lubiłam być sławna, nie lubiłam gdy
ktoś o mnie rozmawiał. Ale nie... teraz to będzie największa sensacja.
Oczywiście nie uniknę także krytyki. Na koncert Evanescence, który nie
wypalił, też się nie zgadzałam. Przekonał mnie Marcel. Gdy się teraz
pojawiłam, owszem rozpoznali mnie, ale nie snuli by pomysłów, że to ja.
No może byłyby plotki, że to mogłabym być ja ale dało by się ich zbyć.
Wbrew pozorom nienawidzę być w centrum uwagi. Gdy się zorientowałam,
siedziałam na podłodze z krwawiącą ręką w której były odłamki szkła. Nie
zwracałam uwagi na ból, nawet nie interesował mnie. Miałam ochotę jak
najszybciej się stąd wynieść. Co z tego, że mamy mieć koncert, szczerze
teraz mam to w głębokim poważaniu. Postanowiłam wrócić tam i pokazać, że
się tym nie przejmuję. Gdy wyszłam od razu dopadł mnie Lysander. Złapał
mnie za ramiona i już miał coś powiedzieć, gdy mu przerwałam.
- Nie, ty nic nie mów i najlepiej będzie jak mnie puścisz. - powiedziałam z jadem w głosie.
- Ale...
- Idź, mamy występować przecież, nie? - zaczęłam spokojniej.
- Jasne, uff już myślałem...
- Nie, to że wystąpię nie znaczy, że nie jestem na ciebie zła.- ucięłam.
Doszliśmy już spokojnie, bez żadnego słowa. Tak samo było gdy zaczęliśmy grać. No może oprócz wiwatów tłumu.
Zaczęłam grać. Moje palce dokładnie pamiętały którą strunę, kiedy przycisnąć.
Teraz powiem ci, co dla ciebie zrobiłam
Wypłakałam 50 tysięcy łez
Krzycząc, oszukując i krwawiąc dla Ciebie
A ty wciąż mnie nie słyszysz
(Idę na dno)
Wypłakałam 50 tysięcy łez
Krzycząc, oszukując i krwawiąc dla Ciebie
A ty wciąż mnie nie słyszysz
(Idę na dno)
Zatraciłam się w piosence, w dźwiękach gitary, która ożyła
pod moimi palcami i w głosie Lysa. Słyszałam wszystkie uczucia, które
powinnam w tej piosence, wkładał w śpiew nie tylko swój głos, ale
również serce i duszę. Przestałam się przejmować i zaczęłam śpiewać
razem z nim. Mimochodem zauważyłam, jak Alexy wyciąga swoje pałeczki i
dołącza do gry w odpowiednim momencie.
Nie chcę twojej pomocy, tym razem sama się uratuję
Może obudzę się chociaż raz
Nie dręczona codziennym pokonywaniem przez ciebie
Kiedy tylko pomyślałam, że dosięgnęłam dna
Ponownie umieram.
Może obudzę się chociaż raz
Nie dręczona codziennym pokonywaniem przez ciebie
Kiedy tylko pomyślałam, że dosięgnęłam dna
Ponownie umieram.
Serce zabiło mi mocniej i poczułam się jakbym znalazła się
na swoim miejscu. Dopiero teraz, kiedy po raz kolejny trzymałam w rękach
gitarę zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mi tego brakowało.
Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno
Zmazuję i mieszam prawdę oraz kłamstwa
Więc nie wiem co jest prawdziwe, a co nie
Myśli w mojej głowie ciągle się plączą
Więc nie mogę już sobie ufać
Ponownie umieram.
Więc nie wiem co jest prawdziwe, a co nie
Myśli w mojej głowie ciągle się plączą
Więc nie mogę już sobie ufać
Ponownie umieram.
Nagle wszystko powróciło. Złość na Lysandra. Nie mogłam się
poddać już na początku. Przetrwam to a potem wrócę do domu. Stać mnie
na to. Próbowałam się uspokoić aby nie psuć piosenki.
Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Ja
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Ja
Więc chodź i krzycz
Krzycz na mnie, jestem tak daleko
Nie będę znowu załamana
Muszę odetchnąć, nie mogę wciąż iść na dno
Ponownie umieram.
Krzycz na mnie, jestem tak daleko
Nie będę znowu załamana
Muszę odetchnąć, nie mogę wciąż iść na dno
Ponownie umieram.
Muzyka powoli mnie uspokoiła. Ukradkiem posyłałam
spojrzenia chłopakom. Mimo pozorom Kastiel był moim oparciem. Nie
rozumiem jak można mówić, że Kastiel jest pozbawiony uczuć? Może ma taką
naturę a nie inną. Teraz posyłał mi wspierające spojrzenie.
Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno (idę na dno)
Idę na dno (topiąc się w tobie)
Idę na dno
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno (idę na dno)
Idę na dno (topiąc się w tobie)
Idę na dno
Przez następne piosenki próbowałam zachować normalny ton
głosu, w sumie całkiem dobrze mi to wychodziło. Ale wciąż nie rozumiem
jak Lysander mógł się tak zachować. Był dla mnie bardzo bliskim
przyjacielem, powinien się domyślić, że nie chcę aby ktoś wiedział. A
może... może my się w ogóle nie znamy. Może jesteśmy tylko
koleżeństwem. Nie przyjaciółmi, a tym bardziej bliskimi. Cóż, po
skończonym występie szybko wróciłam do domu. Pobiegłam do mojego pokoju i
rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam mój rysownik i postanowiłam zająć wolny
czas rysowaniem. Naszkicowałam smutną osóbkę, siedzącą tyłem na
huśtawce. Moje rysunki zawsze mają drugie dno...
-Elis, co się stało? - wdarł mi się do pokoju Kastiel.
- Jak?
- Jak ci nie pasuje mogę na ciebie wołać idiotka.
- Ehh, no w porządku.
- No to teraz chodź do braciszka i powiedz co się stało.- usiadł na moim łóżko a ja się do niego przysunęłam.
- Ludzie poznali mnie...
- Ale, że jesteś Patricia? Przecież nic w tym dziwnego.
- Nie, poznali że jestem Royal Blood.
- A ok już rozumiem.
- No więc Lysander powiedział im, że jestem Patricią.
- Już wiem w czym problem. Nie chcesz aby o tobie gadali? Nie martw się, jeśli spróbują powybijam im zęby. - powiedział z troską w głosie.
- Nie musisz, ale teraz mi trochę dokucza sumienie. Może Lys po prostu nie wiedział, może po prostu nie jesteśmy tak blisko jak myślałam - mówiłam z goryczą.
- Czy mi się wydaje, czy tęsknisz za nim?
- Masz rację… że ci się wydaje! – warknęłam i ruchem ręki wskazał drzwi. – Chcesz przez nie wyjść czy wylecieć?!
-Elis, co się stało? - wdarł mi się do pokoju Kastiel.
- Jak?
- Jak ci nie pasuje mogę na ciebie wołać idiotka.
- Ehh, no w porządku.
- No to teraz chodź do braciszka i powiedz co się stało.- usiadł na moim łóżko a ja się do niego przysunęłam.
- Ludzie poznali mnie...
- Ale, że jesteś Patricia? Przecież nic w tym dziwnego.
- Nie, poznali że jestem Royal Blood.
- A ok już rozumiem.
- No więc Lysander powiedział im, że jestem Patricią.
- Już wiem w czym problem. Nie chcesz aby o tobie gadali? Nie martw się, jeśli spróbują powybijam im zęby. - powiedział z troską w głosie.
- Nie musisz, ale teraz mi trochę dokucza sumienie. Może Lys po prostu nie wiedział, może po prostu nie jesteśmy tak blisko jak myślałam - mówiłam z goryczą.
- Czy mi się wydaje, czy tęsknisz za nim?
- Masz rację… że ci się wydaje! – warknęłam i ruchem ręki wskazał drzwi. – Chcesz przez nie wyjść czy wylecieć?!
Kastiel obdarzył mnie troskliwym ale także zdenerwowanym uśmiechem, po czym wyszedł.
Pp chwili głośno zaburczało mi w brzuchu. Postanowiłam wyjść i coś zrobić na kolacje. W kuchni ujrzałam Lysandra męczącego się z gotowaniem. Po chwili zaczął kręcić łyżką, o mały włos nie wywalając zarówno produktów jak i całego naczynia.
- Ostrożnie.
Odruchowo chwyciłam dłoń białowłosego, w której trzymał łyżkę. Zdziwiłam tym tak siebie, jak i jego. W pierwszej chwili chciałam zabrać rękę, ale z drugiej strony, czy zrobiłam coś niewłaściwego? Chyba nie, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Złap za brzeg miski.
Poinstruowałam Lysandra, który bez wahania spełnił moje polecenie. Bardziej absorbowałam go ręką dziewczyny, której nie zamierzałam zabrać z jego dłoni.
- I teraz mieszasz, tylko delikatnie.
Zaczęłam kierować jego dłonią, powoli łącząc ze sobą składniki. Przelotnie spojrzałam na Lysa, który za to przyglądał mi się przez cały czas.
- Co?
Zapytałam, nie wiedząc, o co może mu chodzić. Patrzył na mnie tak… nawet nie potrafię tego opisać, ale poczułam się dziwnie. W tej chwili do kuchni wszedł Kastiel z szerokim uśmiechem na twarzy. Pośpiesznie zabrałam dłonie i ułożyłam je na biodrach. Dopiero teraz zauważyłam co Kastiel trzyma na rękach. Był to mały króliczek, miał białą puchatą sierść z beżową plamką na oku.
Pp chwili głośno zaburczało mi w brzuchu. Postanowiłam wyjść i coś zrobić na kolacje. W kuchni ujrzałam Lysandra męczącego się z gotowaniem. Po chwili zaczął kręcić łyżką, o mały włos nie wywalając zarówno produktów jak i całego naczynia.
- Ostrożnie.
Odruchowo chwyciłam dłoń białowłosego, w której trzymał łyżkę. Zdziwiłam tym tak siebie, jak i jego. W pierwszej chwili chciałam zabrać rękę, ale z drugiej strony, czy zrobiłam coś niewłaściwego? Chyba nie, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Złap za brzeg miski.
Poinstruowałam Lysandra, który bez wahania spełnił moje polecenie. Bardziej absorbowałam go ręką dziewczyny, której nie zamierzałam zabrać z jego dłoni.
- I teraz mieszasz, tylko delikatnie.
Zaczęłam kierować jego dłonią, powoli łącząc ze sobą składniki. Przelotnie spojrzałam na Lysa, który za to przyglądał mi się przez cały czas.
- Co?
Zapytałam, nie wiedząc, o co może mu chodzić. Patrzył na mnie tak… nawet nie potrafię tego opisać, ale poczułam się dziwnie. W tej chwili do kuchni wszedł Kastiel z szerokim uśmiechem na twarzy. Pośpiesznie zabrałam dłonie i ułożyłam je na biodrach. Dopiero teraz zauważyłam co Kastiel trzyma na rękach. Był to mały króliczek, miał białą puchatą sierść z beżową plamką na oku.
- Veronica prosiła abyś się nim zajęła. No już, bierz tego pchlarza ode mnie.
- Jaki pchlarz?! To jest najsłodsy królicek jakiego widziałem.- powiedział Lysander przypominając małe dziecko.
- Królisiu, nie zapomnij że masz posprzątać po sobie. - zwróciłam się do Lysa.
- Króliś? Żaaaal - powiedział Kastiel.
- A ty Mariolka - powiedziałam.
- Lepsze to niż króliś - wzruszył ramionami i poszedł.
- Lepsze to niż króliś - wzruszył ramionami i poszedł.