wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 9


Na miejscu zastałyśmy zabieganego Alexa. Pokazał mi gdzie mam zostawić moje rzeczy. Razem z Veronicą przeszliśmy do sali biologicznej, którą teraz mieliśmy do dyspozycji. W środku siedzieli już Lysander i Kastiel. Przywitałam się i poprosiłam Veronicę aby upięła mi włosy. Zabrała się za to i po chwili miałam całkiem ładnego koka, z przodu wystawały poszczególne pasma włosów. Całość przewiązała czerwoną bandanką. Pogadaliśmy chwilę, ale zaraz potem wyszliśmy na scenę. Sala była całkiem ładnie wystrojona. Na ścianach zostały powieszone girlandy z sercami, w niektórych miejscach w wysokich wazonach stały róże w barwach czerwieni i różu, natomiast na stole umieszczonym w kącie,wypełnionym przekąskami, znajdowały się szklane wazony z tulipanami. Z środka sufitu do rogów rozciągały się fioletowo-różowe materiały zasłaniające cały sufit. Na parkiet było całkiem dużo miejsca. Zebrało się już całkiem dużo ludzi ubranych w różnokolorowe stroje. Scena nie była ustrojona, jedynie na instrumentach było widać gdzieniegdzie serduszka.
- To już przesada! - powiedzieliśmy prawie równocześnie z Kastielem.
- Ej, bo Roza będzie zawiedziona. - powiedział Lysander, któremu też nie przypadły do gustu ozdoby.
- Nie wiem jak wy, ale ja wyrzucam to. - powiedziałam. Chłopcy zaraz poszli w moje ślady.
- Idę się napić zaraz wrócę.
- Czekaj, pójdę z tobą. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Przeszliśmy przez tłum. Gdy nagle usłyszałam donośny głos.
- Royal Blood! - zaraz potem można było usłyszeć szepty.
Kilka osób do mnie podeszło i chciało mnie poznać, autograf lub po prostu się przywitało. Zdezorientowana jeszcze usłyszałam jak Lysander do nich mówi.
- Możecie ją zostawić? To jest ta sama Patricia! - po sali rozeszły się pomruki zdziwienia.
- Wielkie dzięki Lysander! - powiedziałam głosem ociekającym jadem i sarkazmem.
Szybko wybiegłam z sali, znalazłam się w najbliższej łazience. Osunęłam się i ukryłam twarz w dłoniach. Rodzice nie wiedzieli o tym, że gram, nie wiedzieli że byłam w zespole. Nie dowiedzieli się nawet gdy było głośno o mnie i zespole. Ale to nie był największy problem. Teraz to wszystko się rozniesie i będzie każdy o tym wiedział. Być może trafi nawet do gazet. Nie lubiłam być sławna, nie lubiłam gdy ktoś o mnie rozmawiał. Ale nie... teraz to będzie największa sensacja. Oczywiście nie uniknę także krytyki. Na koncert Evanescence, który nie wypalił, też się nie zgadzałam. Przekonał mnie Marcel. Gdy się teraz pojawiłam, owszem rozpoznali mnie, ale nie snuli by pomysłów, że to ja. No może byłyby plotki, że to mogłabym być ja ale dało by się ich zbyć. Wbrew pozorom nienawidzę być w centrum uwagi. Gdy się zorientowałam, siedziałam na podłodze z krwawiącą ręką w której były odłamki szkła. Nie zwracałam uwagi na ból, nawet nie interesował mnie. Miałam ochotę jak najszybciej się stąd wynieść. Co z tego, że mamy mieć koncert, szczerze teraz mam to w głębokim poważaniu. Postanowiłam wrócić tam i pokazać, że się tym nie przejmuję. Gdy wyszłam od razu dopadł mnie Lysander. Złapał mnie za ramiona i już miał coś powiedzieć, gdy mu przerwałam.
- Nie, ty nic nie mów i najlepiej będzie jak mnie puścisz. - powiedziałam z jadem w głosie.
- Ale...
- Idź, mamy występować przecież, nie? - zaczęłam spokojniej.
- Jasne, uff już myślałem...
- Nie, to że wystąpię nie znaczy, że nie jestem na ciebie zła.- ucięłam.
Doszliśmy już spokojnie, bez żadnego słowa. Tak samo było gdy zaczęliśmy grać. No może oprócz wiwatów tłumu.
Zaczęłam grać. Moje palce dokładnie pamiętały którą strunę, kiedy przycisnąć.

Teraz powiem ci, co dla ciebie zrobiłam
Wypłakałam 50 tysięcy łez
Krzycząc, oszukując i krwawiąc dla Ciebie
A ty wciąż mnie nie słyszysz
(Idę na dno)

Zatraciłam się w piosence, w dźwiękach gitary, która ożyła pod moimi palcami i w głosie Lysa. Słyszałam wszystkie uczucia, które powinnam w tej piosence, wkładał w śpiew nie tylko swój głos, ale również serce i duszę. Przestałam się przejmować i zaczęłam śpiewać razem z nim. Mimochodem zauważyłam, jak Alexy wyciąga swoje pałeczki i dołącza do gry w odpowiednim momencie.

Nie chcę twojej pomocy, tym razem sama się uratuję
Może obudzę się chociaż raz
Nie dręczona codziennym pokonywaniem przez ciebie
Kiedy tylko pomyślałam, że dosięgnęłam dna
Ponownie umieram.

Serce zabiło mi mocniej i poczułam się jakbym znalazła się na swoim miejscu. Dopiero teraz, kiedy po raz kolejny trzymałam w rękach gitarę zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mi tego brakowało.

Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno

Zmazuję i mieszam prawdę oraz kłamstwa
Więc nie wiem co jest prawdziwe, a co nie
Myśli w mojej głowie ciągle się plączą
Więc nie mogę już sobie ufać
Ponownie umieram.

Nagle wszystko powróciło. Złość na Lysandra. Nie mogłam się poddać już na początku. Przetrwam to a potem wrócę do domu. Stać mnie na to. Próbowałam się uspokoić aby nie psuć piosenki.

Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Ja

Więc chodź i krzycz
Krzycz na mnie, jestem tak daleko
Nie będę znowu załamana
Muszę odetchnąć, nie mogę wciąż iść na dno
Ponownie umieram.

Muzyka powoli mnie uspokoiła. Ukradkiem posyłałam spojrzenia chłopakom. Mimo pozorom Kastiel był moim oparciem. Nie rozumiem jak można mówić, że Kastiel jest pozbawiony uczuć? Może ma taką naturę a nie inną. Teraz posyłał mi wspierające spojrzenie.

Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno (idę na dno)
Idę na dno (topiąc się w tobie)
Idę na dno 

Przez następne piosenki próbowałam zachować normalny ton głosu, w sumie całkiem dobrze mi to wychodziło. Ale wciąż nie rozumiem jak Lysander mógł się tak zachować. Był dla mnie bardzo bliskim przyjacielem, powinien się domyślić, że nie chcę aby ktoś wiedział. A może...  może my się w ogóle nie znamy. Może jesteśmy tylko koleżeństwem. Nie przyjaciółmi, a tym bardziej bliskimi. Cóż, po skończonym występie szybko wróciłam do domu. Pobiegłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam mój rysownik i postanowiłam zająć wolny czas rysowaniem. Naszkicowałam smutną osóbkę, siedzącą tyłem na huśtawce. Moje rysunki zawsze mają drugie dno...
-Elis, co się stało? - wdarł mi się do pokoju Kastiel.
- Jak?
- Jak ci nie pasuje mogę na ciebie wołać idiotka.
- Ehh, no w porządku.
- No to teraz chodź do braciszka i powiedz co się stało.- usiadł na moim łóżko a ja się do niego przysunęłam.
- Ludzie poznali mnie...
- Ale, że jesteś Patricia? Przecież nic w tym dziwnego.
- Nie, poznali że jestem Royal Blood.
- A ok już rozumiem.
- No więc Lysander powiedział im, że jestem Patricią.
- Już wiem w czym problem. Nie chcesz aby o tobie gadali? Nie martw się, jeśli spróbują powybijam im zęby. - powiedział z troską w głosie.
- Nie musisz, ale teraz mi trochę dokucza sumienie. Może Lys po prostu nie wiedział, może po prostu nie jesteśmy tak blisko jak myślałam - mówiłam z goryczą.
- Czy mi się wydaje, czy tęsknisz za nim?
- Masz rację… że ci się wydaje! – warknęłam i ruchem ręki wskazał drzwi. – Chcesz przez nie wyjść czy wylecieć?!
Kastiel obdarzył mnie troskliwym ale także zdenerwowanym uśmiechem, po czym wyszedł.
Pp chwili głośno zaburczało mi w brzuchu. Postanowiłam wyjść i coś zrobić na kolacje. W kuchni ujrzałam Lysandra męczącego się z gotowaniem. Po chwili zaczął kręcić łyżką, o mały włos nie wywalając zarówno produktów jak i całego naczynia.
- Ostrożnie.
Odruchowo chwyciłam dłoń białowłosego, w której trzymał łyżkę. Zdziwiłam tym tak siebie, jak i jego. W pierwszej chwili chciałam zabrać rękę, ale z drugiej strony, czy zrobiłam coś niewłaściwego? Chyba nie, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Złap za brzeg miski.
Poinstruowałam Lysandra, który bez wahania spełnił moje polecenie. Bardziej absorbowałam go ręką dziewczyny, której nie zamierzałam zabrać z jego dłoni.
- I teraz mieszasz, tylko delikatnie.
Zaczęłam kierować jego dłonią, powoli łącząc ze sobą składniki. Przelotnie spojrzałam na Lysa, który za to przyglądał mi się przez cały czas.
- Co?
Zapytałam, nie wiedząc, o co może mu chodzić. Patrzył na mnie tak… nawet nie potrafię tego opisać, ale poczułam się dziwnie. W tej chwili do kuchni wszedł Kastiel z szerokim uśmiechem na twarzy. Pośpiesznie zabrałam dłonie i ułożyłam je na biodrach. Dopiero teraz zauważyłam co Kastiel trzyma na rękach. Był to mały króliczek, miał białą puchatą sierść z beżową plamką na oku. 
- Veronica prosiła abyś się nim zajęła. No już, bierz tego pchlarza ode mnie.
- Jaki pchlarz?! To jest najsłodsy królicek jakiego widziałem.- powiedział Lysander przypominając małe dziecko.
- Królisiu, nie zapomnij że masz posprzątać po sobie. - zwróciłam się do Lysa.
- Króliś? Żaaaal - powiedział Kastiel.
- A ty Mariolka - powiedziałam.
- Lepsze to niż króliś - wzruszył ramionami i poszedł.

czwartek, 26 marca 2015

??

Macie pomysł na ksywę dla Patricii, Kastiela i Lysandra?
Ja nie wiem jaką im dać, więc pytam was.
Przypominam, że rozdział może się nie pojawić w tą niedzielę

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 8

- Nie Alexy, nie pójdę tam w sukience - powiedziałam.
- Chyba cię głowa boli myśląc, że pozwolę ci tam iść w garniturze - powiedziała Veronica.
- Po co ja z wami szłam na te zakupy? 
- A po co Lysander mało nie pobił każdego chłopaka, który chciał cię zaprosić? - zaczął Alexy
- Co zrobił?! - zapytałam
- Alexy! Następnym razem się w ogóle się nie odzywaj! To miała być tajemnica! - Veronica krzyczała na Alexego.
- I co z tego. Patricia idzie w sukience!
- Nie!
- Obiecuję ci iż zrobię wszystko tylko idź w sukience - powiedział Alexy patrząc na mnie jak kot ze Shreka.
- Patricia, wiem że nie cierpisz zakupów tak samo jak ja, ale czasem trzeba się ładnie ubrać. - powiedziała Veronica.
- Przecież ładnie wyglądam.
- To, że założysz czarne rurki, turkusową bluzkę i skórzaną ramoneskę nie oznacza, że będziesz się podobać chłopakom. - powiedziała Veronica
- Wcale nie muszę!
- Nie dyskutuj! Bal jest dzisiaj a ty i Veronica nie macie sukienek. A do tego dochodzi jeszcze strój na koncert, który musimy jeszcze dopracować - powiedział Alexy.
- Założę sukienkę... - Alexy i Veronica już się cieszyli- ... ale ja wybieram, a jeśli nie znajdę odpowiedniej to nie idę.
- Ale... - popatrzyłam na niego srogim wzrokiem - ... niech ci będzie.
Razem weszliśmy do pierwszego lepszego sklepu. Na wieszakach było wiele, przeróżnych sukienek. Chodziliśmy w poszukiwaniu odpowiedniej dla nas. W pewnym momencie Alexy podszedł do nas z kilkoma wieszakami.
- Zobacz jakie ładne. Może coś z tego wybierzesz - pokazał mi kilka sukienek.
Pierwsza jak i inne był zdecydowanie nie dla mnie. Czarny gorset wiązany z tyłu, pod nim można było dostrzec czarny wzory mierzące kilka centymetrów. Dalej można zauważyć brzoskwiniowy, delikatny materiał rozszerzający się ku dołowi. Ledwo zakrywała tyłek, nie podobał mi się taki fason. Następna była, no cóż, była stanowczo za długa. Cała czarna do kostek. Wokół obojczyka został umieszczony prześwitujący materiał. Wokół talii były złote wzory. Trzecia miała biały gorset obtoczony czarnym gipiurowym materiałem. Do tego zestawu była również biała, tiulowa spódnica. Ta ostatnia mi się troszkę podobała ale była wyjątkowo luźna. Przymierzyłam wszystkie trzy po czym Alexy z smutkiem na twarzy szukał kolejnych. W tym sklepie nie znaleźliśmy czegoś dobrego ale ja kupiłam czarne szpilki zapinane z tyłu na złoty suwak a Veronica czarne rajstopy. Weszliśmy do kolejnego. Tak jak poprzedni był wypełniony przeróżnymi sukienkami. W mojej głowie zrodziła się sukienka, która odpowiadałaby mi. Żadnej innej nie chciałam. Przeszliśmy już prawie całą galerię. Został już tylko ostatni sklep. Po drodze zdążyłam kupić kilka złotych bransoletek, czarne, delikatne rajstopy w czarne serduszka, Veronica zakupiła czarną, krótką sukienkę z złotymi łańcuszkami na ramionach. Ramiona jak i obojczyk miały wycięcie, które zostało podkreślone prześwitującym materiałem. Kupiła również czarne, zamszowe lity i kilka bransoletek natomiast Alexy zdążył wypatrzeć bordową muszkę dla Armina. Weszliśmy do ostatniego butiku a w moje oczy wpadła TA sukienka. Prosta, czarna, przed kolana. Pokryta czarną koronką. Może nie była jakoś absolutnie piękna ale mi się spodobała. Stałam już przy ladzie i płaciłam. Wszyscy razem z widoczną ulgą wynikającą z pomyślnych zakupów wróciliśmy do domów. Bordowowłosa wpadła do mojego domu tak jak się umówiłyśmy. Miałyśmy się w nim przebrać i umalować a potem z miejsca jechać do szkoły. W domu znajdowali się Kas i Lys. 
- To co robimy? Zostało nam cztery godziny. - zagadnęła Veronica.
- Może zaczniemy ćwiczyć? - powiedział Lysander uśmiechając się.
- Ja. Nie. Mam. Zamiaru. Niczego. Robić. - powiedział Kastiel leniwie leżąc na sofie.
- Ja jestem zmęczona, zdrzemnę się - powiedziała Veronica.
- A ty? - zapytałam Lysandra.
 - yyyy... nie wiem - powiedział.
- Chodź - wzięłam Lysandra za rękę do kuchni.
- Po co tu przyszliśmy?
- Zobaczysz.
Wyjęłam duży, wiklinowy kosz i spakowałam jedzenie do niego. Szliśmy w stronę parku. Przeszliśmy przez główną alejką, obok altany w żywopłocie była niewielkiej wielkości dziura. Z łatwością się przecisnęliśmy. Po drugiej stronie był piękny krajobraz. Staliśmy na dosyć dużej polanie pokrytej białym puchem, który w niektórych miejscach był całkiem roztopiony. Gdzieniegdzie wystawały małe przebiśniegi. Wyciągnęłam koc i położyłam na suchym podłożu. Usiedliśmy i zaczęliśmy pałaszować owoce z koszyka. Rozmawialiśmy o bardzo błahych sprawach. Czasem panowała cisza, ale nie była to jakaś uciążliwa, ale przyjemna. Można było powiedzieć, że rozumieliśmy się bez słów. Położyłam się na plecach i przymknęłam oczy. Poczułam delikatne smyranie za uchem. 
- Nie wiedziałem, że masz tatuaż.
- Zdaje ci się - powiedziałam szybko zakrywając go włosami.
Lysander nie dawał za wygraną. W końcu pokazałam mu go. Przedstawiał kilka ptaków. Dla mnie to był symbol wolności. Powoli trzeba było się zbierać. Veronica nieustannie próbowała się dodzwonić. Wróciliśmy do domu a od progu czekała na nas już w progu. Wskoczyłam pod prysznic w którym zażyłam krótką ale relaksującą kąpiel. Veronica czekała zniecierpliwiona przed toaletką. Ona była już gotowa. Kazała mi usiąść na pufie. Następnie zaczęła nakładać mi makijaż. Po około dziesięciu minutach dziewczyna skończyła. W lustrze ujrzałam całkiem ładną osóbkę. Białe włosy uczesane w grzywkę na bok. Na twarzy nie miałam mocnego makijażu. Jedynie cienką, czarną kreskę, pomalowane rzęsy a na ustach był różowy błyszczyk. Do torby spakowałam moją sukienkę i poszłam do garderoby ,, scenicznej'' urządzonej przez Alexego. Obok okna na biurku leżało poskładane ubranie. Składało się z białek jeansowej kurtki z czarnymi skórzanymi rękawami, czarnej koszulki z koronkowymi rękawami, czarnych szortów ze złotymi ćwiekami, czarnych rajstop ze wzorami i czarnych trampek ze złotymi elementami. Szybko się przebrałam i razem z Veronicą pojechaliśmy do szkoły
 




Patricia

Strój na koncert













 









Na bal


























Veronica





















Nie wiem czy będzie następny rozdział za tydzień. Jak wiecie kwiecień jest już bardzo blisko a ja muszę pouczyć trochę moją siostrę. Spróbuję coś napisać ale nie mam zbyt dużo czasu, a do tego dochodzi przedstawienie, które wystawiamy w języku obcym.

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 7

Rano obudziło mnie głośne pukanie do drzwi, zaraz potem w progu ukazał się Lysander z wielką metalową tacą.
- Co to jest? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Śniadanie - odpowiedział z uśmiechem na ustach.
- Ale ja nie zjem tyle.
- A chcesz się przekonać?
- Nie mam dzisiaj nastroju.
- To ja ci go poprawię.
- Czym?
- Niespodzianką. Jak nie zjesz to jej nie dostaniesz.
Podał mi tacę na której były 3 grzanki, dżem pomarańczowy i truskawkowy, sok pomarańczowy i wieloowocowy, płatki, jogurt naturalny, 2 rogaliki i 1 kawa.
- Zjem pod warunkiem, że mi pomożesz.
Lysander skinął głową i zabrał się za jedzenie grzanek z dżemem, natomiast ja zajadałam płatki z jogurtem, na koniec wypiłam kawę.
- Ty idź się ubrać a jak skończysz to będę czekał tutaj.
Podreptałam do garderoby, założyłam na siebie czarne rurki, szarą bluzkę z białym nadrukiem, czarne buty za kostkę i szarą czapkę. Wróciłam do mojego pokoju.
- Zasłoń oczy rękami. - posłusznie zrobiłam co kazał.
- Ok, złap mnie za rękę.
Lysander wyprowadził mnie z pokoju i poprowadził po schodach. Wkrótce zaprowadził mnie do pokoju. Pozwolił mi odsłonić oczy.
Moim oczom ukazał się pokój w barwach czerni i czerwieni. Na ścianach wisiały 4 duże ramy na zdjęcia. Trzy z nich przedstawiały zdjęcia z Lysandrem, Kastielem i Alexym. Na ścianach również wisiały przeróżne plakaty zespołów rockowych. W rogu stała czarna perkusja Alexa z napisem naszego zespołu, przed nią stały dwa stojaki na których były dwie gitary basowe, jedna była Kastiela a druga o specyficznym kształcie prawdopodobnie miała należeć do mnie. Na samym przodzie stały dwa czarne mikrofony. Z drugiej strony pokoju stała duża, czerwona kanapa i dwie pufy tego samego koloru. Przed nimi stał szklany, czarny stolik w kształcie gitary. Obok drzwi było przejście do pokoju obok który pełnił funkcję garderoby. W rogu była dosyć duża toaletka z ogromnym lustrem otoczonym mlecznymi lampkami. W jej półkach były umieszczone nowe kosmetyki które zwykle kupuję. W całym pokoju umieszczone zostały wieszaki z naszymi kreacjami na koncerty. Znów weszłam do pokoju w którym będziemy mieli próby.
- I jak ci się podoba? - zapytał Kastiel
- Jest super. Jak wy to tak szybko zrobiliście?
- Powiedzmy, że jestem mistrzem wnętrz. - powiedział Alexy
- Mieliśmy zamiar wziąść fachowca ale ten oto tu debil uwziął się, że on to wszystko zrobi. Załatwił wszystkie farby, meble i ubrania w pół dnia a potem wszystko zrobił a ja mu tylko trochę pomagałem. - powiedział Kastiel.
- Oj tam. A Patricia dzisiaj się zmieniasz kolor włosów. - powiedział Alexy
- Niby czemu? Mi się podobają.
- Dlatego, że masz już odrosty, które są już okropnie widoczne natomiast ja już kupiłem farbę twojego naturalnego koloru.
- Ale...
- Żadnego ale. Farbujesz na biel, lepiej ci było w tym. - powiedział Kastiel
- Ale ja tak nie uważam.
Kastiel wyciągnął telefon, szukał czegoś długo w nim a następnie mi go podał. Pokazał mi zdjęcie na którym byłam ja. Miałam wtedy piętnaście lat, śliczne i długie białe włosy, na zębach miałam aparat z białymi gumkami. Nie powiem, ładne wyglądałam, nawet z tym aparatem.
- Niech ci będzie. Kiedy zamierzasz robić mi te tortury? - zapytałam
- Jak chcesz możemy już zaczynać. - odpowiedział Alexy.
Poszliśmy do łazienki. Alexy kazał mi umyć włosy, następnie nałożył mi farbę na głowę. Po kilkunastu minutach miałam już zrobione włosy.
- To teraz tylko do fotografa i oprawiamy twoje zdjęcie.
- A nie możesz ty tego zrobić?
- Zabawiłem się w fryzjera i dekoratora wnętrz a fotografem zostać nie chcę.
- Ok, kto idzie ze mną? - zapytałam
- Ja się umówiłem z kimś - powiedział Kastiel.
- Ja idę się położyć, jestem wyczerpany. - powiedział Alexy
- A ja... - zaczął Lysander
- A ty idziesz ze mną.
- Ale... - nie pozwoliłam mu dokończyć, złapałam go za rękę i zaprowadziłam do drzwi.
Pośpiesznie założyliśmy kurtki i wyszliśmy na dwór. Postanowiliśmy przejść się. Rozmawialiśmy o jutrzejszym balu z okazji walentynek. Po kilku minutach wspaniałego spaceru w towarzystwie Lysandra, dotarliśmy do studia fotograficznego. Był to niewielki, mleczny budynek z białym szyldem. Weszliśmy do niego i załatwiliśmy co potrzeba i przeszliśmy do do cykania fotek. Kazaliśmy fotografowi powiększyć zdjęcia. Zapłaciłam i już mieliśmy wychodzić gdy:
- Patricia, ja zaraz wrócę.  Muszę coś załatwić.
- Ale masz zaraz przyjść.
Białowłosy wrócił do budynku w którym przed chwilą byliśmy. Po chwili przyszedł wkładając coś do kieszeni. Na dworze wciąż było pełno śniegu. Lysander skorzystał z okazji i rzucił ścieżką Patricię.
- Ej! Co ty robisz?
- Obiecałaś mi rewanż - po czym znowu rzucił mnie śnieżką.
Uciekłam w stronę pobliskiego lasu, gdzie chciałam ulepić kilka kulek zanim przyjdzie białowłosy. Nie miałam zbyt dużo czasu, Lysander szybko mnie dogonił. Rzucaliśmy się wzajemnie śnieżkami. Szczerze mówiąc rzucałam niecelnie natomiast Lysander wręcz przeciwnie. Wkrótce znów rzuciłam się w ucieczkę, lecz różnooki był równie szybki co ja. Ganialiśmy się po parku. Lysander złapał mnie i zabrał na swoje całkiem silne ręce.
- Puść mnie!
- Nie, idziemy na gorącą czekoladę. - powiedział uśmiechając się.
- Ale...
- Żadnego ale.
Poszliśmy, a raczej Lysander szedł, do kawiarni. Była urządzona w francuskim stylu. Wybraliśmy stolik i zajęliśmy miejsca. Następnie podeszła do nas kelnerka. Uśmiechała się do Lysandra na co on to odwzajemniał. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Sama nie wiem dlaczego.
- Co podać?
- 2 kubki gorącej czekolady - powiedział Lysander.
- Idziesz z kimś na bal? - zapytał.
- Nie, nikt mnie nie zaprosił - odpowiedziałam ze smutkiem.
- A może... poszłabyś ze mną... - powiedział niepewnie. - ... oczywiście jako przyjaciele.
Znów poczułam znajome mi już ukłucie. Czyżby Lysander mi się podobał? Nie. To na pewno jakaś mała fascynacja. Może to przez to, że spędzamy ze sobą dużo czasu? Nie wiem. Ale Lys nie był taki najgorszy. Był całkiem ładny, miał cudowny charakter... stop. Czemu ja tak o nim myślę? Postanowiłam dać sobie na razie spokój.
- Z chęcią z tobą pójdę - powiedziałam uśmiechając się. Lysander odwzajemnił uśmiech ukazując swoje śnieżne zęby.
Przez następne pół godziny rozmawialiśmy. Nie były to ciekawe tematy ale lepiej się poznawaliśmy. Następnie wróciliśmy do mojego domu i ćwiczyliśmy do samego wieczora.
                     




Dzisiejszy strój Patricii

























Nowa Gitara Patricii




 

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 6

Po mojej małej sprawie w łazience wyszłam z Lysandrem trochę potańczyć. Migoczące na przeróżne kolory światła cudownie oświetlały jego twarz. W sumie Lysander był bardzo przystojny. Zwykle nie oceniam po wyglądzie tylko po charakterze. Jest on tajemniczy, skryty ale myślę, chciałabym aby przede mną się otworzył. Z nim można się przyjaźnić, nie jest tak jak inni którzy czekają aby cię tylko zaliczyć. A do wyglądu... no cóż mówi sam za siebie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Lys.
- Halo? O czym tak myślisz?
- O niczym ciekawym - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Ale wiesz, że przez cały ten czas przyglądałaś mi się? Zaczynam się bać.
- Moim zdaniem nikt nie planuje mordu na głos.
- Ok zaczynam się ciebie bać - powiedział śmiejąc się.
- Co w tym śmiesznego, zastanawiam się czy nie lepiej by było dźgnąć cię nożem kuchennym czy od razu własnymi rękami udusić.
- To może ja... -  powiedział powoli wstając z sofy po czym rzucił się do ucieczki.
Pobiegłam za nim. Tańczący ludzie sprawiali nie małą przeszkodę. Goniłam go, byłam już blisko, gdy on się odwrócił a ja potykając się o własne nogi przewróciłam się na niego. Leżałam centralnie nad nim. Nasze twarze dzieliły zaledwie kilka milimetrów, wpatrywałam się w jego cudowne oczy, gdy usłyszałam dźwięk aparatu. Nie zdążyłam się zorientować kto zrobił nam zdjęcie lecz byłam pewna, że białe włosy mignęły mi przed oczami. Na pewno nie były one Lysa, ponieważ właśnie leże na nim... zaraz no właśnie leżę na nim! Szybko zeszłam lekko zarumienona z niego.
- Lysander, przepraszam przewróciłam się o własne nogi - powiedziałam zarumieniona.
- Nic się nie stało - odpowiedział lekko speszony.

 Dalej za wiele nie pamiętam. Wiem, że razem poszliśmy potańczyć, wygłupialiśmy się i na pewno dużo wypiliśmy. Około drugiej w nocy film mi się urwał. Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy na kanapie w salonie, ludzie czasem na prawdę są obleśni, mogli by się pohamować i zamiast pieprzyć się w salonie poszliby gdzieś indziej. W salonie na podłodze porozrzucane były prezerwatywy, stłuczone butelki, paczki od chipsów. Po schodach schodził Kastiel, zapytałam się go jak było z Amber, on odpowiedział, że do tego nigdy by nie doszło, wyjaśniał iż to jest koszmar i na prawdę to się nie dzieje. Zaraz po nim zeszła blondynka w samej bieliźnie, która i tak dużo odsłaniała niż zakrywała. 
- Kastielku! To było fantastyczne, wiesz jak bardzo cię kocham? Już wiem jak nazwiemy nasze dzieci!
- Jakie dzieci?! - Kastiel na początku był opanowany ale gdy usłyszał o dzieciach już nie wytrzymał.
- No przecież nie zabezpieczaliśmy się - mówiła promieniejąc
-  Nie! To nie może być prawda!! - usiadł obok mnie- Wynoś się stąd! Już! - powiedział do Amber.
- Porozmawiamy jak ochłoniesz, pa. - poszła na górę ubrała się i wyszła z domu.
- Kastiel, jak się czujesz?
- A jak mam się czuć, ty nie będziesz miała dziecka z największą puszczalską dziewczyną! 
- Może to nie jest najlepsze rozwiązanie ale zawsze możesz go nie wychowywać tylko płacić alimenty, pieniędzy ci nie brakuje. Ale możesz też zostać z nią i opiekować się nim. Teraz się nie przejmuj się, dziecka jeszcze nie ma na świecie, jeszcze sporo czasu na rozmyślania. 
 - Nie wierzę, nie, nie. Musiałem się tak cholernie upić i do tego zrobić sobie dziecko z Amber. Nie z jakąś normalną dziewczyną tylko z Amber!- Kastiel starał się ochłonąć.
- Słyszałam, że Armin ma gdzieś na górze worek treningowy, idź sobie ulżyj.
Kastiel skinął głową i wściekły pobiegł na górę. Będę ciotką dziecka Amber. Może nie mamy najlepszych stosunków ale dla dziecka będzie trzeba się pogodzić. Amber niczym mi nie zawiniła no może dokuczaniem Veronice ale mi nic nie zrobiła. Może się zaprzyjaźnimy? Sama nie wiem. Ale zależy wszystko od Kastiela, zostanie z nią czy nie. Gdy nasz ojciec przekaże koronę najstarszemu z rodzeństwa, tym starszym jest Kastiel, on będzie musiał ją przyjąć i poślubić. Nie będzie schlebiać królowi nieślubne dziecko. Tak, właśnie na to wpadłam, Kastiel nie ma wyboru, musi zostać z Amber i ją poślubić. Jęknęłam cicho. A może Amber się zmieni? Może trzeba jej tylko pomóc się zmienić? Skoro na prawdę go kocha na pewno będzie się chciała zmienić aby on ją też pokochał.
- Wiesz, niektórzy mówią, że ja dużo rozmyślam a ja cały czas widzę cię zamyśloną. Teraz chodź i powiesz wujkowi Lysandrowi co cię tak martwi. - Lysander poklepał miejsce obok siebie na sofie a ja szybko się przysiadłam.
- Widziałeś wczoraj Amber i Kastiela? - Lys skinął głową - Więc oni będą mieli teraz dziecko i myślę, że skoro Amber kocha Kastiela to może będzie chciała się dla niego zmienić.
- Ale przecież może płacić alimenty na to dziecko.
- Ty wiesz jaką mamy rodzinę, nie może być tak jak mówisz. Nasi rodzice nie pozwolą na to.
- Racja, podoba mi się to w tobie.
- Ale co?
- Nie myślisz tylko o sobie tak jak inne dziewczyny.
 Mimowolnie uśmiechnęłam się. W sumie nie powinniśmy się tyle przejmować.
- Lysander za 2 dni mamy bal! 
- No tak a co w związku z tym?
- Zapomniałeś? Gramy koncert a my nie mamy nie mamy tych piosenek!
- Tak, już pamiętam. Myślę, że powinniśmy już się zbierać i napisać je.
Zabraliśmy swoje rzeczy i pojechaliśmy do domu Lysandra. Jego dom był w odcieniach bieli. Weszłam przez dębowe drzwi i zdjąłam buty. 
- Musi ci być niewygodnie w tych ciuchach, zaraz ci przyniosę ubrania Rozalii, na pewno się nie pogniewa.- Lysander poszedł na piętro po czym zaraz wrócił z ciuchami.
Przyniósł mi białą bokserkę, granatowy sweter, jeansy i białe trampki do kostek.
- To wszystko na mnie jest za duże, widzisz jak to na mnie wisi?
- Widziałam jaka Roza jest chuda ale jak można być takim chudym? 
- Nie twoja sprawa - pokazałam mu język
- Zobaczysz jutro będziesz miała porządne śniadanie
- Ale o co chodzi?
- O nic ważnego.
 Lysander zaprowadził mnie do swojego pokoju. Otworzyłam mój szkicownik i szukałam czegoś co by się nadało. Po chwili pomysł sam przyszedł mi do głowy, wyjęłam niezapisaną kartkę i chciałam zapisać ale nie miałam długopisu.
- Lysander, wymyśliłam coś, podaj mi długopis.

Szybko podał mi go a ja zapisałam go. Do głowy przychodziło mi wiele pomysłów z czego większość odrzuciłam. Lysander przez cały czas we mnie się wpatrywał co trochę mnie rozpraszało. Parę razy wychodził aby przynosić mi coś do picia. Po paru godzinach moje dzieło było gotowe. Pokazałam je białowłosemu.
- Podoba mi się, ale coś bym jeszcze dodał... Już wiem, nie sądzisz, że gdy będziemy na scenie to raczej cały tekst będziesz musiała zaśpiewać sama?- napisał coś na kartce- Tutaj dopisałem gdzie mógłbym zaśpiewać chórki, zaznaczyłem je w nawiasach. - podał mi kartkę.

Teraz powiem ci, co dla ciebie zrobiłam
Wypłakałam 50 tysięcy łez
Krzycząc, oszukując i krwawiąc dla Ciebie
A ty wciąż mnie nie słyszysz
(Idę na dno)
Nie chcę twojej pomocy, tym razem sama się uratuję
Może obudzę się chociaż raz
Nie dręczona codziennym pokonywaniem przez ciebie
Kiedy tylko pomyślałam, że dosięgnęłam dna
Ponownie umieram

Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno

Zmazuję i mieszam prawdę oraz kłamstwa
Więc nie wiem co jest prawdziwe, a co nie
Myśli w mojej głowie ciągle się plączą
Więc nie mogę już sobie ufać
Ponownie umieram

Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Ja

Więc chodź i krzycz
Krzycz na mnie, jestem tak daleko
Nie będę znowu załamana
Muszę odetchnąć, nie mogę wciąż iść na dno
Ponownie umieram

Idę na dno (idę na dno)
Topiąc się w tobie (topiąc się w tobie)
Upadam przez wieczność (upadając przez wieczność)
Muszę się przedrzeć
Idę na dno (idę na dno)
Idę na dno (topiąc się w tobie)
Idę na dno 


- Tak masz rację. A masz pomysł na muzykę?
- Może na początku będzie mocne brzmienie gitary, a gdy zaczniesz śpiewać od wersu ,, Nie chcę twojej pomocy, sama się ratuję'' dołączy perkusja?
- Tak, to dobry pomysł i tak zostawić nie?
- Nie, brakuje jeszcze kogoś kto grałby razem z Kastielem na gitarze. Ta piosenka będzie wtedy lepsza.
- I ja mam zagrać? 
- No proszę zgódź się, wiem że Kastiel ciebie wszystkiego nauczył i umiesz. Zrobić co tylko zechcesz.
- Chcę abyś dał mi spokój. A poza tym to ja nie mam gitary a Kastiel mi nie użyczy.
 - Jeszcze się zobaczy. Musimy przećwiczyć resztę tekstów.
Ćwiczyliśmy do wieczora. Lysander miał bardzo piękny głos. 
- Na dzisiaj już koniec, jutro się zbieramy i ćwiczymy razem z Kastielem i Alexym.
- A co z drugą piosenką? Mieliśmy napisać dwie.
- Napiszę drugą sam, ok? Sama napisałaś pierwszą to ja też muszę pokazać na co mnie stać.


Ubranie Rozalii 









niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 5

Weszłam do garderoby i zastanawiałam się w co się ubrać. Postanowiłam założyć krótką, białą koszulkę bez rękawów do pępka, czarne, poszarpane szorty, takiego samego koloru rajstopy, czerwone lity i czarną, skórzaną kurtkę. W tym zestawie wyglądałam cudownie, ahh ta moja skromność. Szybko zabrałam małą, czarną torebkę z kokardką i wróciłam do pokoju. Zastałam tam Lysandra czytającego mój szkicownik. Wyrwałam mu go z rąk i odłożyłam w bezpieczne miejsce.
- ,, Nienawidzę kiedy ludzie mówią mi : Spróbuj o tym nie myśleć. Niesamowicie mnie to wkurwia, mam ochotę wtedy wbić im nóż w udo i spytać : Boli? Spróbuj o tym nie myśleć". Świetnie to opisałaś, musiałaś być wtedy na prawdę wściekła. Patricia, co się stało? - powiedział widząc moją twarz ogarniająca złość
- Napisałam to wtedy gdy odeszła najbliższa mi osoba, nie czytaj więcej tego, w tym jest więcej sensu niż myślisz i tak samo w reszcie! Następnym razem pożałujesz, nie dotyka się moich rzeczy! - wykrzyczałam nie mogąc się opanować. Lysander próbował mnie uspokoić lecz widocznie nie udawało mu się. - Chcesz skończyć jak Kastiel?
- Co mu zrobiłaś? - zapytał z nie ukrywając zdziwienia.
- Spytaj się go.
Następnie usiadłam przed toaletką i zaczęłam malować paznokcie na krwistą czerwień. Umalowałam się. Jechaliśmy już od jakiś kilku minut. Droga od nas była długa.
- Patricia, ja chciałem cię przeprosić teraz wiem, że nie powinienem - powiedział z nutką skruchy w głosie.
Teraz zaczęłam zastanawiać się nad moim wybuchem złości. Nie mogłam opanować emocji, w ten dzień każdy mnie pocieszał. Wszyscy robili to z grzeczności. Jedynie rodzice na prawdę załamali się jego śmiercią, ale już dwa tygodnie później znowu wyjechali. Ja powinnam przeprosić Lysa za moje krzyki. Pamiętam kiedy z Kastielem była taka sama sytuacja, ale z nim było o wiele gorzej i skończyło się w szpitalu. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Porozmawialiśmy o błahych rzeczach, o najbliższym koncercie, wymyśliliśmy, że tydzień po balu zabierzemy się paczką do pobliskiego aquaparku. Gdy dojechaliśmy na miejsce widać było, że impreza nie dawno się rozkręciła. Weszliśmy do domu bliźniaków, w progu poczuliśmy mocny zapach alkoholu. Zaraz potem podszedł do mnie mój brat.
- Cześć piękna, może się kiedyś umówimy? - zapytał
- Pojebało cię do reszty?
- Uuu zgrywasz niedostępną, lubię takie.
- Ale ja mam już chłopaka - powiedziałam rozumiejąc, że do wstawionego Kastiela nie dotrze wiadomość, że jesteśmy rodzeństwem.
- Nie wierzę, co może ten pedał co stoi za tobą? - zapytał z drwiącym uśmiechem.
- Tak, właśnie to on - złapałam Lysandra za rękę i dałam mu buziaka w policzek na co on się zarumienił.
Czerwonowłosy odszedł zrezygnowany a ja przeprosiłam Lysandra za całą tą sytuację.
- Sory, musiałam coś zrobić aby się odczepił.
- Nic nie szkodzi, Kastiel jest w swoim żywiole. Patrz teraz zarywa do Amber - powiedział wskazując na blondynkę uwieszoną na jego ramieniu.
- Nie zamierzam się dowiedzieć co zrobi Kastiel gdy obudzi się rano z Amber w łóżku.
- Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez ofiar.
Oboje się zaśmialiśmy i usiedliśmy na kanapie. Lysander poszedł po napoje a ja zostałam sama lecz nie na długo. Zaraz po tym dosiadł się Alexy.
- Widzę, że jednak przyszłaś.
- Tak się złożyło - uśmiechnęłam się lekko.
- Wiesz, musisz ze mną zatańczyć.
- A jeśli nie chcę?
- Idziesz dobrowolnie albo zmuszę cię siłą. - pokręciłam głową na znak, że się nie zgadzam. - Sama tego chciałaś - na jego twarzy pojawił się wielki banan po czym zaczął mnie łaskotać.
- Alexy, ja nie mam łaskotek.
- Alexy, co ty robisz!? Nie obmacuj Patricii! - krzyknął Armin.
- Ale ja ją tylko łaskocze, wiesz przecież iż ja nie gustuje w dziewczynach. Szczególnie w tych które nie mają łaskotek.
- Jak to nie ma? Musi mieć. Przytrzymaj ją, nie widzisz że chce ucieć.
Chłopacy zaczęli mnie łaskotać a ja nadal zostałam nieugięta. Nic a nic mnie nie łaskotało. Po chwili z tłumi bawiących się nastolatków wyłoniła się Rozalia.
- Alexy! Armin! Nie molestujcie jej! Ej, zaraz to przecież Patricia.
Chłopacy jak na rozkaz przestali. Następnie Rozalia zaprowadziła mnie na pogawędkę, a może raczej przesłuchanie.
- Ładnie dziś wyglądasz. Gdzie kupiłaś te spodenki? Muszę mieć identyczne! Masz trochę nie równą kreskę, następnym razem przyjdź do mnie to cię umaluję. Wybrałaś zły kolor cieniu do powiek powinnaś mocniej się malować. Myślę, że wtedy bardziej uwydatnisz swoje oczy.
- Wolę mieć ten makijaż, który mam na sobie niż ten twój tynk na twarzy.
- Zobacz ten różowy lakier z essie jest fantastyczny - mówiła dalej nie zrażona moją uwagą.
- Tak to bardzo ciekawe, ale niestety muszę odpuścić sobie tą jakże interesującą rozmowę.
- Nic nie szkodzi, później cię znajdę!
Uciekłam jak najdalej od Rozalii i znalazłam się w kuchni, która teraz pełniła funkcję barku. Nalałam sobie mojito i poszłam tańczyć na parkiecie. Tańczyłam w rytm muzyki, zaraz po tym przyłączył się do mnie Armin.
Razem wygłupialiśmy się przez kilka następnych piosenek, gdy nagle muzyka ucichła a mnie ktoś złapał za rękę i zaciągnął do tyłu. Zaprowadził mnie do pokoju obok. Tym kimś był Alexy.
- Kastiel chce wystąpić na scenie. - zaczął
- I jaki jest problem?
- Nie widzisz, że jest kompletni pijany?
- Skoro chce to niech idzie, czekaj tylko włączę aparat. Już możesz go wypuścić.
Kastiel wszedł na schody z lekko zażyganym mopem w ręku. Z głośników poleciała muzyka i Kastiel zaczął śpiewać.
- Yeeeaaaa! Wszystkie ręce w górę!!! Wlazł kotek na młotek !!
Kastiel śpiewał dalej a na końcu po prostu pocałował mopa. Był to długi, namiętny pocałunek. Zebrało mi się na wymiociny. Szybko pobiegłam do najbliższej łazienki i wyrzuciłam to z siebie. W trakcie mojego "wypróżniania się" Lysander przyszedł i potrzymał mi włosy. 


Dzisiejszy strój Patiricii




















  
Myślę, że rozdziały będę dodawać co tydzień w niedzielę ale ostrzegam, czasem mogą być nawet w poniedziałki. Ostatnio mam sporo nauki a czasu niewiele.