czwartek, 30 lipca 2015

Blog

Cześć!
Być może ktoś czeka na następny rozdział. Muszę was rozczaczarować, ponieważ zawieszam bloga. Nie mam pomysłu jak pociągnąć opowiadanie dalej. Natomiast gdy byłam w szpitalu i nie miałam co robić. Wpadł mi do głowy pomysł na nowego bloga, również z bohaterami z Słodkiego Flirtu. Jeśli macie ochotę przeczytać, napiszcie komentarz, to na pewno gdy go założe napiszę wam tu link.

Udanych Wakacji!


wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 14

Dziewczyna obudziła się w niezbyt dobrym humorze. Skierowała się w stronę łazienki. Odświeżyła się, pomalowała i ubrała się w pomarańczowe buty firmy nike, czarne dresy i zwykłą koszulkę z nadrukiem. Po chwili opuściła pomieszczenie i skierowała się w kierunku sali tronowej. Była zaprojektowana na przyjęcie setek gości, którzy powoli się gromadzili. Kolumny podtrzymywały krzyżowe sklepienie. Tron, z aksamitnym obiciem, górował nad w  wszystkim na podwyższeniu. Dziewczyna wspięła się na te kilka schodków i pogładziła bladymi palcami materiał. Przypomniała sobie dzieciństwo, dziadek pozwalał jej i Marcelowi bawić się w króla i królową. Skrzywiła się na tę myśl. Za bardzo ją to bolało.
- Jak ty wyglądasz? Dziecko, miałaś założyć gorset! Jak można założyć taką sukienkę? Myślałam, iż odziedziczyłaś po mnie gust.- warknęła matka.
- Będę ubierać tak jak mi się podoba. - białowłosa przybrała na twarz moją maskę obojętności.
- Trzymaj, zawsze muszę o wszystkim ci przypominać. - odparła wręczając Patricii do ręki diadem.
Matka odeszła. Dziewczyna wpięła diadem w włosy i zajęła swoje miejsce przy ogromnym, podłużnym stole, mieszczącym wiele osób. Zajmuje prawe krzesło, obok gospodarza. Na przeciwko siedziała jej rodzicielka. Po mniej więcej piętnastu minutach, ceremonia się zaczęła.
- Zebraliśmy się tutaj, aby ogłosić nowego władcę. - powiedział donośnym głosem  jeden z facetów stojących na podeście.

Znudzona białowłosa postanowiła wymknąć się z pomieszczenia. Przecisnęła się niezauważona przez tłum ludzi. Przed ogromnymi wejściowymi drzwiami, zdjęła kolię z głowy i schowała ją za komodą, aby matka nie miała pretensji, iż zgubiła ją. Położyła rękę na klamce i odwróciła, się aby upewnić się, że nikt jej nie obserwuje. Na jej szczęście nic takiego nie miało miejsca. Z ulgą otworzyła mosiężne drzwi. Przebiegła przez ogromne alejki i zaczęła się kierować w stronę ruin zamku. Zaczęła rozgrzewkę przed biegiem. Kończyła już przysiady, gdy poczuła czyjąś dłoń na jej ramieniu. Zaraz potem usłyszała znajomy głos.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - powiedział. 
- Wystraszyłeś mnie - odpowiedziała Patricia.
Jak zaczarowana zaczęła wpatrywać się w jego twarz. Był niesamowicie przystojny, białe włosy okalały jego twarz obdarzoną łagodnymi rysami, dziewczyna niemal tonęła w jego pięknych, hipnotyzujących oczach. Stali tak w ciszy przyglądając się sobie. Po chwili jednak chłopak przerwał ciszę.
- Chciałem ci to powiedzieć wcześniej, ale nie wiedziałem jak... Patricio, odkąd cię poznałem szaleję za tobą. I  tak, kocham cię. - powiedział z entuzjazmem.
Dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż chłopak zaczął się zbliżać do jej twarzy, nie protestowała. Ich usta dzieliły milimetry. Zamknęła oczy. Chwilę potem poczuła wargi białowłosego na swoich.



Tak, rozdział jest krótki ale to jego część. Reszta ukaże się tak jak zwykle w niedzielę. Mam nadzieję, iż wam się spodoba.


niedziela, 17 maja 2015

Przykro mi :/

Przepraszam, ale nie miałam czasu napisać rozdział. Uczyłam się języka flamandzkiego, który ostatnio zaniedbywałam. Zrozumcie mnie, ja muszę umieć niderlandzki, flamandzki, polski i trochę niemieckiego już nie mówiąc o francuskim, którym również w Belgii ludzie się posługują, a w Polsce uczycie się angielskiego, niemieckiego i polskiego. Dzisiaj natomiast miałam... pewną uroczystość, a na wieczór wybrałam się z przyjaciółmi na koncert, niezbyt znanego zespołu. Mam nadzieję, iż mi wybaczycie.







sobota, 9 maja 2015

Rozdział?

Tak wiem rozdział powinien być. Przepraszam, iż was po raz kolejny rozczaruję. Przez ostatnie dni nie miałam czasu. Spłynęła na mnie ogromna ilość problemów. Były dni w których uroniłam tysiące łez. Straciłam przyjaciół. Jak? Sama nie wiem. " Widzimy się raz w roku, a czasem nawet i wcale. " - pod takim pretekstem zniszczyli naszą więź, a przecież byli to moi przyjaciele od dzieciństwa. Ale czemu tak rzadko ich odwiedzam? Otóż nie mieszkam w Polsce, mieszkam w Belgii w Antwerpii. Jeszcze muszę wam coś wyjaśnić. Rozdział, który ostatnio dodałam, ustawiłam na automatyczną publikację, gdyż w Niedzielę szykowałam się na koncert Thirty Seconds To Mars, który miał miejsce w Polsce. Koncert był świetny, uwolniłam się od moich myśli. Pamiętam tylko urywki z koncertu, gdyż całkowicie pochłonęły mną emocje. Po skończonym koncercie miałam nadzieję na lepsze jutro. Może zabrzmi to głupio ale czułam się jak po dużej dawce narkotyków. Byłam szczęśliwa. Na następny dzień musiałam wracać do Antwerpii. Szczerze brałam się kilka razy za rozdział, ale kiedy tylko zasiadałam, aby coś napisać cała moja wena uciekała. Postanowiłam dać sobie spokój na dzień czy dwa. Ale nic nie mogłam wymyśleć. Moje myśli zaczęły wędrować wokół brązowej piękności umieszczonej w futerale. Bez namysłu wyciągnęłam ją i wybiegłam do mojego ulubionego miejsca w parku, nad stawem. Zamiast rozdziału, można by rzec, iż napisałam piosenkę. Przynajmniej jej część. Znowu poleciały łzy. Gdybyście znaleźli się w takiej sytuacji jak ja, czy ktoś w Polsce zareagowałby na to? Ja nie mogę tego stwierdzić, ani sugerować się stereotypami. W Belgii dużo osób podchodziło i pytało się czy nic mi nie jest. Może to dla niektórych dziwne, ale ja się nawet cieszyłam, iż są ludzie na świecie, które... Nie wiem jak to ująć. Nie chcą patrzeć na smutek bliźniemu, i próbują pomóc? Tak poznałam dwójkę osób. Floor i Tobias'a. Zaprzyjaźnilimy się. Tak właśnie minął mi ten tydzień. Nie wiem czemu napisał tego posta, chciałam się tylko usprawiedliwić. Gdybym mogła już dawno bym go napisała. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 13

Nie zwracam uwagi na deszcz - pewnie dlatego, że jest odpowiedni do okoliczności. Spada szybko całymi płachtami, zasłoną utkaną ze srebrzystych nici, na miękką, skoszoną trawę. Mimo to stoję przy trumnie bez ruchu. Moja matka pochyla się, abyśmy pośród dudniącego deszczu mogli usłyszeć jej słowa.
- Musimy już iść.
Ksiądz już dawno podszedł. Nie potrafię powiedzieć, jak długo tkwimy przy niewielkim pagórku ziemi, gdzie złożono mojego dziadka. Stoję osłonięta parasolem Lysandra, w małym świecie pełnym milczenia i troski. Alice - przyjaciółka ojca, gestem daje znać, żebyśmy szły.
- Chodźcie. Wrócicie, jak będzie świecić słońce, i położycie mu świeże kwiaty na grobie.
Moje nogi nie chcą iść, nie chcą mnie zabrać od dziadka, który leży zimny i martwy w grobie.
- Zaraz do was dojdę. - odezwałam się.
Muszę krzyczeć, żeby mnie usłyszeli, a ona powoli kiwa głową, odwraca się i idzie dalej ścieżką w stronę naszej posiadłości. Lysander trzyma moją schowaną w rękawiczce dłoń i czuję falę uspokojenia, kiedy jego silne palce zaciskają się wokół moich. Przysuwa się bliżej, aby dać się usłyszeć poprzez szum kropel.
- Zostanę tu z tobą tak długo, jak zechcesz, Patricia.
Mogę tylko przytaknąć, patrząc, jak po sterczącej w ziemi pionowej płycie nagrobnej spływają łzy deszczu, i odczytując wyryte w granicie:

Vincent Peter Night
Pokój jego duszy
19 stycznia 1950 - 5 maja 2015
 ***
 Nie ciepło kominka w salonie sprawia, iż siedzę na dole jeszcze długo po tym, jak reszta domowników idzie spać. W moim pokoju też jest mały kominek, tak jak w większości pokojów w naszym domu. Ja jednak siedzę w ciemniejącym salonie, oświetlanym tylko blaskiem dogasającego ognia, ponieważ nie mam odwagi wejść na górę. Mimo, że nie żyje dopiero od kilku dni, znalazłam w tym czasie wiele zajęć. Trzeba było pocieszyć parę osób, chociaż rodzice sami przygotowali wszystko do pogrzebu, wypadało też, żebym pomogła opanować sytuację. To właśnie wciąż sobie powtarzam. Ale teraz, kiedy moim jedynym towarzyszem w pustym salonie jest tykający zegar na komodzie, zdaję sobie sprawę, że przez cały czas unikałam bliższych kontaktów z kimkolwiek. Nawet nie wiem kiedy dałam sobie spokój moim bezsensownym rozważaniom. Szybko wstaję, zanim stracę odwagę, i skupiam się na tym, żeby stawiać jeden krok za drugim. Kiedy mijam pokój gościnny, moje oczy wypatrują drzwi na końcu korytarza. Cicho zapukałam, po czym weszłam. Był to tymczasowy pokój, przygotowany przez służbę dla Lysa. 
- Cześć. Przyszłaś po coś? - zapytał.
- Nie. - odpowiadam kręcąc przecząco głową.
- Jest coś co mógłbym dla ciebie zrobić?
- Nie. Myślę, że po prostu trzeba czasu, żeby przywyknąć do jego nieobecności. - Staram się być silna, ale łzy płyną mi po policzkach.
- Patricia. - Lysander złapał mnie za ręce. - Wiem, jak ważny był dla ciebie. Wiem, iż już nie jest, jak było, ale jestem tu, gdybyś czegoś potrzebowała. Czegokolwiek.
Znajoma fala gorąca wypływa z brzucha i dociera do wszystkich zakątków mojego ciała. Ale ta chwila nie mogła trwać wiecznie, gdyż do pokoju wpadła jedna ze służbek.
- Przepraszam, iż przeszkadzam, ale pani matka każe o natychmiastowe przyjście do niej. - powiadamia mnie.
- Katherino, już idę. - odpowiadam.
- Pójdziesz ze mną? - pytam gdy kobieta wyszła.
Przytakuje, a olśniewający uśmiech rozjaśnia mu twarz. Dochodzimy do pokoju rodziców, utrzymanego w jasnych barwach. Jest to dosyć duży pokój. Na przeciw drzwi jest wielkie łóżko z drewnianymi ramami, na łóżku leży pościel koloru kremowego. Po obu stronach są małe, szafki nocne wykonane z jasnego drewna. Nad łożem jest duży obraz w kolorach czarno-białym. Na prawej stronie została umieszczona duża, biała, drewniana szafa z złotymi klamkami. Natomiast z drugiej strony są 4
fotele z kubicznymi kształtami, z szeroko wyprofilowanymi siedzeniami. 
- Jestem matko. - witam się.
- Usiądźcie - mówi próbując dokładnie nas przejrzeć.
- Nie okazuj żadnych emocji, jasne? - szeptam do Lysa.
 - Ale dlaczego? - pyta.
- Po prostu to zrób. 
- O czym tak szepczecie? - pyta moja matka.
- O niczym godnego uwagi. - odpowiadam. - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci obecność Lysandra podczas naszej rozmowy.
- Nie. Ściągnęłam ciebie tu, gdyż jak już dobrze wiesz, jutro jest koronacja twojego ojca i moja także. Ale nie w tym problem. Chodzi mi o jego stan zdrowia. Niestety nie jest okazem zdrowia, gdyż jest chory na AIDS.
- Skąd? - pytam zachowując obojętny wyraz twarzy.
- Pamiętasz jak wyjechaliśmy w góry? - przytakuję - Postanowiliśmy się trochę powspinać, lecz Thomas rozciął sobie rękę przez wystającą skałę. Z pomocą przyszedł pewien człowiek, z poranionymi rękami. Nieświadomie zaraził Thomasa gdy pomieszał swoją krew z nim. 
- Ale jesteś pewna, że tato cię nie zdradzał? - pytam.
- Tak, ten sam człowiek po kilku dniach polecił, aby ojciec się przebadał, bo mógł go zarazić. 
- No dobrze, ale co w związku z tym?
- Może umrzeć w każdej chwili, obawiamy się, iż nawet za kilka miesięcy. Ja niestety nie będę mogła objąć tronu po nim, ponieważ nie potrafię zarządzać państwem. 
- To ja mam umieć? 
- Patricia, słuchaj. Gdy miałaś 17 lat pomagałaś dziadkowi w papierkowych robotach, on cie bardzo chwalił, mówił, iż będziesz w tym dobra...
- A Kastiel? - przerywam jej.
- Kastiel nie jest na tyle rozsądny, aby tym się zająć. Musisz też wiedzieć, iż musisz zawrzeć związek małżeński.
- Z kim? - pytam zszokowana.
- To już twój wybór. My tylko osądzimy czy jest tego wart. Skończyłam już to co miałam ci powiedzieć, możecie udać się już do pokojów.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 12


Dziewczyna przebywała w szpitalu od dłuższego czasu. Lysander troskliwie się nią opiekował, natomiast Kastiel coraz częściej znikał. Ku zdziwieniu Patricii czasem odwiedzała ją również Amber. Ale nie ta Amber, którą znała. Zmieniła się na lepsze. Szczerze mówiąc nawet się zaprzyjaźniły. Patricia powoli uczyła się codziennych czynności. Chodzenie, które na początku sprawiało jej dużo trudności teraz nie było żadnego problemu. Podobnie z mową.
Po trzech miesiącach nie miała zbyt dużych utrudnień. Wszystko dzięki jej przyjaciołom, którzy nie zostawili jej na lodzie. Patricia była szczęśliwa, gdyż Kastiel i Amber bardzo się polubili, można by rzec, iż nawet zbliżyli się do siebie. Cieszyła się również, ponieważ już niedługo zostaje ciocią. Ale jedna sprawa ciągle zaprzątała jej głowę. Mianowicie chodziło o Lysandra. Im więcej czasu spędzali razem, tym bardziej go lubiła. Nie mieli przed sobą sekretów. Gdy potrzebowała pomocy lub dobrej rady, zawsze mogła na niego liczyć. Tak, miała również innych przyjaciół, ale są pewne rzeczy, które nawet znajomym się boi powiedzieć. Ale z Lysem jest inaczej. To, co czuła ją przerażało. Nigdy nie zależało jej na... na nikim. No, oczywiście na rodzinie, na Kentinie, Alanie, Veronice czy na innych przyjaciołach, ale... to nie było prawdziwe uczucie. Z Lysandrem było inaczej.To było dziwne. Gdy go widziała, gdy nawet słyszała jego głos, jej serce zaczynało skakać, czuła uścisk w brzuchu. Przeraziła się. Amber tłumaczyła dziewczynie, że to co czuję to są objawy zakochania się. Białowłosa nie chciała psuć swojej relacji z Lysandrem. Jej rozmyślania dobiegły końca, gdy musiała przygotować się do szkoły.  Wybrała z garderoby czarną koszulkę, najzwyklejsze czarne yeansy, zieloną cienką kurtkę i czarne małe kolczyki. Szybko się odświeżyła i przebrała. Spakowała się i już była gotowa. Dziewczyna nie spostrzegła siedzącego na jej łóżku Lysandra.- Siedzę tu już od dłuższego czasu a ty nawet mnie nie zauważyłaś. - zagadał.- Cześć. - powiedziała siadając obok chłopaka, po czym westchnęła. - Daj mi spokój, nie jestem w humorze.- Przez szkołę, nie?- Nie tylko... Lys, co ty chcesz zrobić? - zapytała patrząc na na jego podejrzany uśmiech.- Lys... Przestań... Hahah... Dość... - Białowłosy zaczął łaskotać dziewczynę, dopóki do pokoju nie wszedł Kastiel.- Śniadanie już... Co wy robicie? Żeby mi się to więcej nie powtórzyło. - powiedział wymachując palcem i wyszedł.- Nie chce mi się iść do szkoły. - powiedziała leniwie przeciągając się.- Przecież nie musisz - spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.- Nie... Nie zrobisz tego... - mówiła powoli się cofając. Niestety powstrzymała ją w tym ściana i uścisk Lysandra.- A czemu nie? - zapytał biorąc dziewczynę na ręce.Dziewczyna choć z oporem zeszła na dół w ramionach Lysandra, gdzie czekało na nią śniadanie. Jadła co trochę żartując z Lysandrem. Po skończonym posiłku założyła swoje ulubione glany i wyszła do szkoły. Razem z Amber i Kastielem poszli do sali do języka angielskiego.- Czego nie ma naszego królisia? - zapytał Kastiel.- Ma kilka spraw do załatwienia. - odparłam.- Ty zawsze wiesz gdzie on jest, tam gdzie ty jesteś, tam on jest. - powiedział czerwonowłosy obrażonym tonem. - A o mnie to już zapomniałaś?- Nie chciałam wam przeszkadzać. - Białowłosa spojrzała znacząco na parę.- Pff.- No dobra zmieńmy już temat - powiedziała czerwona na całej twarzy Amber.W tej samej chwili wszyscy weszliśmy do klasy. Dziewczyna nie interesowała się lekcją, oglądała przez okno mecz. W pewnym momencie zdenerwowany nauczyciel już nie wytrzymał i zwrócił jej uwagę.- A może by tak panienka wyjęła podręcznik i zaczęła uważać?- Może, a może jednak nie. - odparła po angielsku.- Nie popisuj się tak. Do tablicy, przetłumacz te zdania.Patricia bez problemu wszystko przetłumaczyła, a na dodatek parę razy poprawiała nauczyciela.- Tym razem ci się upiekło. Wiem o żałobie w twojej rodzinie i bardzo ci współczuję ale zajmij się lekcją.Szybko wróciła na miejsce i zaczęła myśleć nad tym co powiedział jej nauczyciel. Żałoba. Może chodziło mu o Marcela? Ale to było rok temu. Przecież Kastiel by mi powiedział. Patricia zadręczała się takimi myślami na reszcie lekcji. Po szkole zaplanowała zrobić zakupy na kolację. Od razu weszła do byle jakiego spożywczego i zabrała się za szukanie potrzebnych jej produktów. Stała przy kasie, gdy zobaczyła gazetkę z dosyć ciekawym nagłówkiem. Dorzuciła ją do zakupów i zapłaciła. Po powrocie do domu postanowiła zajrzeć do gazety, która zakupiła. W sklepie nie zdążyła dobrze jej przeczytać. ,, Śmierć Vincent'ego Peter'a Night - byłego króla Anglii." - tak głosiła pierwsza strona. ,, 5 maja zmarł król Anglii. Członkowie rodziny królewskiej zachowują się jakby nigdy nic się nie wydarzyło, (...) - tak donoszą nasze źródła. Pozostaje pytanie: kto obejmie władzę? Mogłoby się wydawać, iż nie ma problemu, lecz potomek zmarłego króla nie jest okazem zdrowia. (...) "Dziewczyna nie dokończyła czytać artykułu. Zmarł jej najbliższy dziadek. Zawsze miał dla niej czas pomimo swoich obowiązków. Często wysłuchiwał jej narzekań na byle co.  Zezłoszczona szybko wyjęła dwie, małe podróżne torby i spakowała parę spodni, bluz i coś na drogę. Już miała wychodzić, gdy przeszkodzili jej w tym przyjaciele.- Co ty robisz? -  zapytał zdenerwowany w Kastiel.- Wyjeżdżam,  nie widać? - odparła wściekłe.- Dlaczego? - zapytał stojący  z boku Armin.- Wiedziałeś o wszystkim,  na pewno wiedziałeś -  powiedziała rzucając  mu gazetę.Wyszła przez drzwi  wejściowe,  lecz na zewnątrz poczuła  jak ktoś łapie ją za dłoń. Tym kimś okazał się Lysander.- Jadę  z Tobą.  -  powiedział.- Nie.- Nie zostawię  cię samej.- Nie.- I tak pojadę.- Ale ty jesteś  uparty.Po godzinie dotarli na lotnisko. Kupili bilety i weszli do samolotu. Nie było w nim zbyt wielu osób.  Zaledwie 7-8 osób. Zajęli wyznaczone miejsca i zaczęli rozmawiać, lecz po niespełna dziesięciu minutach podeszła do nich dziewczynka.- Lysiu! Wiesz jak za Tobą tęskniłam ?! - krzyczała  rzucając się na szyję Lysander.- Nina, co ty tutaj robisz? - odparł zdziwiony.- Widziałam jak wsiadasz tutaj więc też to zrobiłam.  A więc gdzie lecimy? -  gadają przejęta Nina.- Ona jest nienormalna.  -  powiedziała białowłosa.- Zamknij się! - krzyczała blondynka.Zdenerwowana Patricia założyła słuchawki włączyła piosenki zespołu Metallica. Po mniej więcej  pół godzinie Lysander zaczął szturchać ją w żebra.- Co chcesz?- Załóżmy,  że BARDZO lubię  pewną dziewczynę. Chciałem się  ciebie zapytać, jak poznać, iż na prawdę się w niej zakochałem?Patricie zamurowało. Tym sposobem konkretnie przekazał, iż podoba mu się Nina.