niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 10

Obudziłam się dosyć wcześnie. Poszłam pod prysznic, a następnie ubrałam się i pomalowałam. Rozmyślałam nad naszym ostatnim balem. Może Lys na prawdę nie chciał tego powiedzieć. Z jednej strony jest zła na niego ale z drugiej chciałabym być blisko niego. Mam wrażenie jakbym chciała mu się podobać. Niee, przecież ja sobie tylko to wmawiam. Nie wiadomo jakim sposobem od paru miesięcy od kiedy chodzę do Słodkiego Amorisu, gdy go widziałam moje serce po raz pierwszy w życiu mocniej zabiło. Lecz przy nim nie pokazywałam, że traktuje go inaczej niż przedtem. Często starałam się o nim nie myśleć. Ale często bywało tak, że mimo moich starań wszystko wychodziło na opak. Przecież i tak na pewno nie przeszło by mu przez głowę pomysł chodzenia z kimś takim jak ja. Z głupią, uciążliwą, leniwą jędzą. Ale...  nie, ostatnio często miewam takie myśli. Pamiętam wczorajszy wieczór. Razem z Lysandrem, Veronicą i Mariolką poszliśmy na pobliskie lodowisko. Umiem dobrze biegać, jeździć konno, uprawiać parkour, potrafię uprawiać snowboard, jeździć na nartach, na rolkach również, całkiem dobrze pływam, ale jazdy na łyżwach nie potrafię. Tym bardziej przerażał mnie zakład Kastiela i Veronici. Założyli się, iż zejdę już po pięciu minutach. Wszyscy razem weszliśmy na lód. Najpierw jeździłam trzymając się bandany. Jednak za niedługo Kastiel i Lysander wyciągnęli mnie na środek. Mieli już mnie zostawić, gdy złapałam Lysandra za rękę.
- Nie zostawiaj mnie. - powiedziałam smutnym tonem.
- Nigdy cię nie zostawię. - Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Jeździliśmy razem trzymając się za ręce. Ani ja ani on najwidoczniej nie chcieliśmy puścić. Dałabym wszystko, aby ta chwila się nigdy nie skończyła. Kas i Ver nie zwracali już na nas uwagi, oboje gonili się po lodowisko zabierając sobie nawzajem czapki.
- Ok. Myślę, że sobie już poradzisz. Musisz złapać równowagę...
- Ale złap mnie jeśli się przewrócę. - przerwałam Lysandrowi.
- Oczywiście. Będę jechał przodem.
- Umiesz jeździć tyłem? Ehh no ok.
Spokojnie ruszyłam na przód. Rzeczywiście całkiem dobrze mi teraz szło. Ale w pewnym momencie Lys potknął się o czerwoną czapkę. Oczywiście nie miałam jak wyhamować i runęłam prosto na niego.  Nasze twarze znów były blisko siebie. Zaledwie kilka milimetry. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Powoli zaczynaliśmy pokonywać drogę. Ale niestety szybko zeszłam z niego gdy usłyszałam nad sobą głos Kastiela.
- Widzę, że nie marnowaliście czasu. - powiedział Kastiel podnosząc znacząco jedną brew.
- Ty się lepiej martw o swoje dziecko. - powiedziałam rumieniąc się.



 Dzisiaj mieliśmy się wybrać na basen. Spakowałam kostium i ręcznik i wybrałam się w kierunku chłopaków. Niestety Veronica nie mogła dołączyć się, ponieważ zachorowała. Po niecałej godzinie spędzonej w bardzo sympatycznej atmosferze dotarliśmy na miejsce. Poszłam się przebrać a gdy wróciłam do chłopców ujrzałam jak się kłócą.
- Mówiłem ci, że nie nauczysz się pływać z samouczków w internecie. - mówił spokojnie Lysander.
- A skąd miałem to wiedzieć? - warknął Kastiel.
- Przecież mówiłem ci!
- Na prawdę? Myślałem, że znowu zapomniałeś.
- Ej, a może nauczymy go pływać? - dyskretnie puściłam oczko Lysandrowi.
- A wiesz, że to wcale nie taki zły pomysł? - zgodził się Lysander.
- Ale... Niech wam będzie. - odezwał się Kastiel. Razem podeszliśmy do basenu.
Oboje położyliśmy ręce na ramionach Kastiela.
- Dasz sobie radę. - odezwał się Lys.
- Dokładnie. - pokrzepiająco poklepałam go po plecach. - Teraz. - Drugą część zdania powiedziałam szeptem, aby tylko Lysander usłyszał.
Natychmiast oboje zepchnęliśmy Kastiela do wody. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Nie potrwało to jednak długo, gdyż Lysander też mnie chciał wrzucić, lecz w ostatniej chwili złapałam go za nadgarstek i poleciał wraz ze mną. Spędziliśmy tak trzy godziny.  Uczyliśmy Kastiela pływać, nabijaliśmy się z niego, gdy próbował zaimponować blondynce siadzącej na leżaku, razem z Lysem podtapialiśmy się, robiliśmy wyścigi. Ogólnie świetnie się bawiliśmy. Teraz siedzieliśmy w samochodzie. Ja i Lys byliśmy zajęci rozmową, a Kastiel kierował nadąsany.
- To kiedy kolejna lekcja pływania? - zapytałam.
- Jak ma być taka jak dziś to może od razu lepiej mnie utopić. - warknął Kas.
- Jutro jedziemy na zakupy do centrum. - Lysander próbował zmienić temat.
- Niby po co? - Kastiel zaczął się uspokajać.
- Wiesz, patrząc na twój ubiór można by wywnioskować, iż w szafie masz same dresy. - powiedziałam.
- Ale przecież mam tamte kurtki, spodnie i te resztę.
- Tak, Alexy robił przegląd twojej szafy...
- Ten idiota już zmysły postradał...
- Ty nie masz gorzej. Mi tak samo grzebał, dobrze iż przyszłam w dobrym momencie, bo zabierał się już za twoją bieliznę... - nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam ostry ból w okolicach czoła. Potem już widziałam czarne plamy a w następnej straciłam świadomość.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Oj ktoś się tu zakochał :3 Alexy to ma pomysły~pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde tak blisko było! Aż mi się scena z Darów Anioła (film) przypomniała haah :3. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! mW takim momencie przerwać? Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń